Na koniec tej drogi robi się już naturalnie. Właśnie dostałem błogosławieństwo od mojego ojca duchowego, że nie muszę już wpisywać przed lub po modlitwie liczb oznaczających pewien typ nieskończoności, ale, że teraz już Duch Święty bez żadnego wpisywania pobudzi duszę do takiej nieskończonej liczby modlitw jaką by odmawiał Chrystus gdyby był tak doskonały jak to tylko możliwe dla stworzenia. Czyli wygląda to tak, że jak odmawiam na przykład poranny pacierz raz to Duch Święty pobudza duszę do modlitwy tą właśnie co dopiero wymienioną nieskończonością. To samo jest z modlitwą Pismem Świętym, Różańcem, Drogą Krzyżową itd. Zatem jest nieźle, a nawet bardzo dobrze. Teraz nie pozostaje nic jak tylko modlić się i dobrze żyć.