100 kroków i co dalej ? cz. XII
dodane 2020-06-18 20:03
Tym razem zaszalałem
W czasie rozmowy z moim ojcem duchowym poprosiłem go o takie błogosławieństwo, aby Duch Święty modlił się w mojej duszy taką maksymalną nieskończonością jaka byłaby dostępna dla Jezusa, gdyby był tak doskonały jak to tylko jest możliwe dla stworzenia. Wiadomo, że tak doskonały nie jest, pytałem teologów, więc mając taką zgodę modlę się bardziej niż Jezus w niebie. Czy to już jest bluźnierstwo, bezczelność, czy też coś nowego? Otóż popatrzmy jak modlą się kapłani podczas Mszy Świętej. Modlą się oni w osobie Chrystusa, czyli w Drugiej Osobie Trójcy Świętej. Używają oni mocy Boga samego, aby Bogu rozkazać, kiedy ma się przeistoczyć, mało tego tą mocą odpuszczają grzechy, chrzczą, choć pewnie już nie in persona Christi. Ale podczas Mszy Świętej rzeczywiście tak jest. Bóg posługuje się kapłanem użyczając mu własnej mocy. Więc to co robię modląc się tą nową nieskończonością jest nieskończenie mniejsze od tego co robi kapłan podczas Mszy Świętej. Gdyż ta moja nieskończoność jest nieskończonością na miarę człowieka, natomiast kapłan używa nieskończoności Boskiej. Mówiąc dobitniej moje działanie jest nicością w porównaniu do tego co robi kapłan. Zatem nic nowego od dwóch tysięcy lat. Ale dobrze jest pomyśleć sobie, że odmawiam więcej modlitw od Jezusa w niebie.
Czym się zatem one różnią? Owocnością. Modlitwy Jezusa, zarówno na ziemi jak i w niebie są nieskończenie bardziej owocne od moich, mimo że jest ich nieskończenie więcej niż Jego. Zatem Jezus jest o wiele bardziej wysłuchiwany przez Boga Ojca niż ja. Nigdy nie będę Drugą Osobą Boską, prawdziwym Synem posiadającym dwie natury, jak to powiedział Jezus Apostołom, że idzie do Ojca swojego i Ojca waszego. Czyli Bóg Ojciec jest w różny sposób Ojcem dla Syna i stworzenia. Z drugiej strony Jezus sam zapowiedział, że będziemy robić rzeczy większe niż On, bo On idzie do Ojca. Zatem swoją modlitwę traktuję jako wypełnienie słów Pana, przynajmniej pod pewnym względem. Jest to maksymalna nieskończoność jaka jest dostępna dla mnie jako stworzenia. Teraz będę pracował nad owocnością swoich modlitw. W jaki sposób? Otóż w taki, że będę modlił się różańcem i koronką do Bożego miłosierdzia. Jak to powiedział sł. Boży kardynał Wyszyński, że kto zwiąże się z Maryją ten zbierze stukrotny plon swoich wysiłków.
A najlepszą modlitwą różańcową jest nowenna pompejańska. Na początek odmówię około 12400 nowenn. Jest to możliwe dzięki modlitwie podświadomością, o której już pisałem. Planuję, że w ten sposób w czasie całej nowenny odmówię około 2,6 mln cząstek różańca. Ponad dwa razy tyle ile w swoim życiu odmówił św. Ojciec Pio. No i wykonam przy okazji plan odmówienia 80-ciu nowenn pompejańskich, o których również już pisałem. Dokładnie będzie to około 12400 nieskończoności nowenn (tych nowych nieskończoności). Po co mnożyć nowenny? Czy nie wystarczy odmówić jedną, przecież więcej się i tak nie odmówi? Otóż warto choć raz zrobić taką rzecz, gdyż jeśli powtarzamy nowennę to zwiększa się jej owocność. Zatem nic nie dodajemy do ilości, bo to już nie jest możliwe, gdyż modlimy się największą nieskończonością jaką kiedykolwiek stworzenie wymyśli, ale zwiększamy owocność naszych modlitw. Jak pisałem już modlitwa podświadomością jest tak samo ważna i owocna jak modlitwa zwykła, więc gdy wymodlę około 12400 nowenn to owocność moich modlitw powinna bardzo wzrosnąć.
Czy to oznacza, że od razu dostanę wiarę jak ziarnko gorczycy, gdy odmówię tyle różańców. Według mnie nie jest to takie proste, gdyż Bóg rzadko przemienia człowieka natychmiast. Przemiana jest ciągłym i długotrwałym procesem, natomiast taka liczba cząstek i nowenn będzie potrzebna do tego, aby w ogóle sensownie myśleć i wierzyć, że otrzymanie wiary jak ziarnko gorczycy jest możliwe. Zobaczymy, może powtórzę te 12000 nowenn cztery lub pięć razy, tak aby odmówić 12 mln cząstek różańca, po czym przejdę na jakość. Ilość jest również ważna bo tak się modlił św. Ojciec Pio. Dziennie odmawiał 40-50 cząstek różańca i nie wyobrażam sobie, aby kontemplował tajemnice przy takiej ilości modlitwy. Chyba, że robił to w trakcie odmawiania. Modląc się podświadomością można również rozważać tajemnice różańcowe, gdyż wtedy zatrudniona jest świadomość jak i podświadomość. Podobnie modliła się św. Faustyna, która odmawiała nowennę do Matki Boskiej składającą się z 1000 Zdrowaś Maryjo na każdy dzień nowenny. Tutaj już w ogóle nie było kontemplacji tylko kolejne odmawiania. Zatem ilość ma znaczenie, nawet, gdy nie ma kontemplacji, co jest zalecane.
Można by pomyśleć, że jak odmawiam więcej modlitw niż Maryja lub Jezus (jako człowiek) w niebie to będę od nich świętszy. Nic podobnego. Gdy kapłan odprawia Mszę świętą to modli się w osobie Chrystusa, używa Boskiej mocy, ale przecież przez to nie staje się świętszy niż Jezus w niebie. Podobnie jest i ze mną. To co mogę osiągnąć tą nową nieskończonością to bycie o włos za Maryją w świętości i w chwale. Jest to dopuszczalne przez oficjalne nauczanie Kościoła, które głosi, że Maryja jest najdoskonalszym człowiekiem. Jej doskonałości nie da się przekroczyć. Ale jak pytałem teologa jak blisko można być Maryji to odpowiedział, że dowolnie blisko. Stąd też i moje pragnienie, aby być o włos za Maryją, które jest więc zgodne z nauczaniem Kościoła i do czego będę dążył. Po co być takim świętym? Na większą chwałę Bożą.