Chrystusowa drabina
dodane 2018-02-03 19:37
O różnicy między drogą Maryi a drogą Jezusa.
Czytałem kiedyś w jednym z podręczników życia duchowego, że pewien mnich miał sen. Otóż śniły mu się dwie drabiny. Na końcu jednej stał Chrystus a na końcu drugiej Maryja. Ludzie, którzy szli drabiną do Maryi szli szybko do nieba, natomiast ci, którzy szli drabiną Chrystusa co wspięli się to zaraz spadali. Sens był jasny: droga Maryi do Boga jest łatwiejsza i pewniejsza niż droga Jezusa. Dlaczego tak jest? Z mojego doświadczenia wynika takie spostrzeżenie: jeśli się idzie drogą Maryi to można iść o własnych siłach, Maryja bierze człowieka za rękę i mu pomaga. Jej miłość zakrywa wiele grzechów człowieka, który nie musi być jakimś super herosem, aby tą drogą iść. Z drogą Jezusa jest inaczej. Jezus wymaga olbrzymiej pokory i częste upadki na jego drodze potrzebne są po to, aby człowiek osiągną głęboką pokorę, czystość serca i wielką miłość ku Bogu (jak w ,,Dzienniczku" św. Faustyny). Droga Jezusa jest trudna, gdyż Jezus wymaga, aby człowiek wyrzekł się własnej mocy i przyjął moc Jezusa - można symbolicznie powiedzieć, że Jezus bierze takiego człowieka na ręce i sam niesie, tak jak zaginioną owcę. Człowiek musi dać się nieść Jezusowi, gdyż na Jego drodze spotyka się z takimi trudami, że sam sobie nie da rady. Idąc tą drogą zrozumiałem co mówi św. Paweł, gdy pisze, że żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus. I tak jest naprawdę. Gdy odda się Bogu całkowicie i zda się wyłącznie na Jego moc to dopiero wówczas można iść wysoko po drabinie do nieba, nie lękając się trudów jakie pojawiają się na drodze, gdyż człowiek jest niesiony przez samego Boga. Czy warto więc iść drogą Chrystusa, może lepiej wybrać drogę Maryi, która wydaje się łatwiejsza? Gdybym szedł drogą Maryi to bym się zbawił, ale jak to widzę teraz o wiele dalej zaszedłem idąc drogą Chrystusa mimo upadków. Chrystus jest o wiele bardziej wymagający. Oczywiście idąc drogą Chrystusa ma się również Maryję do pomocy, tak, że duchowość Maryjna jest zawsze obecna. Patrząc na siebie wstecz widzę, że zaszły duże zmiany w mojej wierze, w mojej osobie. W tych miejscach, które zakrywała miłość Matczyna, teraz wymagana jest ciężka praca i wiele upokorzeń. Ale Jezus jest dobrym lekarzem, mało tego bardzo skutecznym. Tak więc wszedłem na drabinę Jezusa nie wiedząc o tym, ale nie żałuję tego, uleciało wiele pychy z balona jakim byłem. Czyli byle tak dalej Jezu, nieś mnie, bo sam nie dam rady, sam z siebie jestem niczym i zaraz upadnę.