Apokalipsa?
dodane 2017-02-10 12:47
Uwagi na temat książki Wincentego Łaszewskiego ,,Nadchodzi Kres".
Książka jest bardzo dobra, gdyż obok komentarzy autora do objawień apokaliptycznych mamy cenne uwagi odnośnie życia wewnętrznego, które są wartościowe bez względu na to, czy opisywana apokalipsa będzie miała miejsce czy też nie. Pan Łaszewski jest doktorem teologii, mariologiem, więc jest osobą kompetentną do podawania wskazówek, zaczerpniętych z objawień odnośnie życia duchowego.
Ale do rzeczy. W książce opisywane są objawienia, które zapowiadają nadejście czasów apokaliptycznych charakteryzujących się rozłamami w Kościele, upadkiem wiary i moralności, konfliktami zbrojnymi, kataklizmami, rewolucjami społecznymi. Upadek moralności jest powszechny, upadek wiary również, przynajmniej w Europie, gdzie oprócz triumfu świeckości państwa nastąpiło załamanie się liczby powołań do życia konsekrowanego i kapłańskiego. Realna staje się groźba islamizacji Europy. To wszystko wiadomo, nic nowego, natomiast co nowego w książce to opis tego co może nas czekać w najbliższej przyszłości. Po pierwsze wojna jądrowa. Cóż, mocarstwa atomowe niby redukują swoje arsenały atomowe, ale mają cały czas bardzo dużą gotowość do ich odbudowy, tak, że w rok liczba rakiet może wzrosnąć kilkakrotnie po każdej ze stron. Amerykanie chcą się wycofać z nowego porozumienia rozbrojeniowego, więc potencjalne pole do konfliktu zbrojnego na skalę globalną istnieje. Wystarczy jakiś pretekst, aby móc wywołać wojnę. Po takim konflikcie może zostanie co najwyżej parę milionów ludzi, na poziomie epoki kamienia łupanego, gdzieś w buszu lub w dżungli amazońskiej, gdzie nie będzie się opłacało wystrzelić rakiety, żeby zniszczyć jakąś wioskę z kilkudziesięcioma osobami. Ponadto obok broni atomowej nie mniej groźna jest broń biologiczna ustawicznie rozwijana w tajnych laboratoriach wielu państw, więc może się zdarzyć tak, że uwolnione wirusy zniszczą to czego nie udało się zniszczyć broni jądrowej. Zatrute zostaną wszelkie zbiorniki wodne, tak, że życie ludzi, zwierząt i roślin na Ziemi będzie niemożliwe. Zatem nasuwa się uwaga odnośnie tych objawień. Jeśli ludzkość ma przetrwać totalną wojnę wszystkich ze wszystkimi to nie obejdzie się bez interwencji Boga na podobieństwo opisywanej interwencji w Libanie, gdzie na modlącą się chrześcijańską wioskę spadały wystrzelone przez muzułmanów pociski armatnie nie czyniąc szkody nikomu. Zatem wojna musiałaby mieć taki przebieg, że państwa, które np. intronizowały Chrystusa na Króla byłyby pod specjalną opieką Matki Bożej, tak, że wystrzelone rakiety w ich kierunku nie czyniłyby im szkody, podobnie jak zawieszone byłby prawa natury odnośnie działania broni chemicznej i biologicznej. Zatrucie ziemi, wody i powietrza nie dotyczyłoby tych państw, mało tego po ustaniu konfliktu, Bóg musiałby w sposób nadprzyrodzony unicestwić skażenie na całym globie, bo wiele państw by się nie utrzymało wyłącznie z plonów własnej ziemi, chyba, że Bóg znowu w cudowny sposób pobłogosławiłby tym państwom. Zatem tak czy inaczej bez interwencji Boskiej by się nie obeszło. No i jak tutaj odnowić Kościół jak Ci, którzy by przetrwali nie mieliby pojęcia o Bogu, o Zbawieniu, o Kościele. Dopiero Bóg musiałby uczynić cudów, aby wszystkich wyedukować. Chyba, że w sposób cudowny przetrwają całe państwa, razem ze strukturami Kościelnymi, tak, że stan kapłański i nauczanie nie zaginie.
Z katastrofami naturalnymi jest podobnie: mają ginąć miliony ludzi z minuty na minutę, ma zginąć nawet 3/4 ludzkości, czyli jakieś 5,2 miliarda ludzi. I pytanie jakie się rodzi jest podobne jak w przypadku wojny z udziałem broni masowego rażenia: a co z życiem po takich kataklizmach? Jeśli trzęsienia ziemi będą potężne, będą liczne wybuchy wulkanów, zniszczone zostaną wszystkie państwa na ziemi w wyniku katastrof naturalnych o niespotykanym dotąd natężeniu to jak sobie poradzi z wyżywieniem, chorobami, brakiem odzieży, edukacją te pozostałe 2 miliardy ludzi. Nastąpi oziębienie klimatu, pyły wulkaniczne unoszone przez atmosferę na kilka lat zaciemnią niebo, tak, że rolnictwo, nawet prymitywne nie będzie się mogło rozwijać - ludzie umrą z głodu, pragnienia i wyziębienia. Zatem bez nadzwyczajnej interwencji Boga się nie obejdzie, Boga, który cofnąłby skutki katastrof naturalnych. Podobnie jest z przewidywaną rewolucją islamską we Francji i we Włoszech. Dzisiaj środki niszczenia cywilów są tak rozbudowane, że można całkowicie niszczyć całe zbuntowane miasta i grupy społeczne. Zatem, gdyby się muzułmanie zbuntowali przeciwko władzy w tych państwach i zaczęli mordować Katolików to szybko zostaliby wyrżnięci w pień, chyba, że opanują kluczowe struktury siłowe w tych państwach, tak, że będzie możliwy rozległy konflikt pomiędzy Katolikami a muzułmanami.
Uwagi, które się nasuwają po przeczytaniu książki są takie, że kary, które dotkną ludzkość będą musiały omijać państwa intronizujące Chrystusa na Króla o ile Bóg nie chce, aby po przejściu wszystkich tych zapowiadanych konfliktów i kataklizmów nie musieć w sposób cudowny wymazać ich skutków oraz wskrzeszać ludzi świętych, którzy zginęli razem z bezbożnymi. I taka uwaga na koniec: jeśli z Polski ma wyjść iskra, która zapali świat do Boga, to po przejściu tych wszystkich kataklizmów nie będzie już niczego do zapalenia, no i nie będzie Polski, z której ta iskra ma wyjść. Sam Bóg będzie musiał świat odnowić a zabitych wskrzesić.
Jedyną karą oprócz jakiejś światowej zarazy, jakiejś wysoce śmiertelnej, nieznanej choroby jest ogień z nieba, który selektywnie pochłonie zbuntowane narody. Podobnie jak choroba. Jeśliby do naszych czasów miała się odnosić zapowiedź Chrystusa, że moce niebieskie zostaną wstrząśnięte a ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających Ziemi, to my mamy podnieść głowy wtedy, bo zbliża się nasze Odkupienie. Tak, w takim wypadku moce działałyby selektywnie, a nawet gdyby sprawiedliwi zginęli z bezbożnymi to i tak się zbawią, żywioł, który pochłonie ciało będzie służył zbawieniu duszy sprawiedliwego, a nie nagłej śmierci, która będzie początkiem potępienia dla bezbożnego. No i na koniec: Niepokalane Serce Maryi zatriumfuje, nowa era rozwoju wzejdzie dla tych, którzy przeżyją, ale jak Maryja dodaje w Fatimie, będzie to na pewien czas. Nie wiadomo jak długi, sto, może tysiąc lat szczęśliwego rozwoju ludzkości. Można przypuszczać, że raczej sto, gdyż Jezus podał znak św. Faustynie, po którego zajściu będzie wiadomo, że rychło nastanie Apokalipsa. Będzie to Krzyż na niebie, z którego będą wypływać światła z miejsc, w których Jezus był przybity do Krzyża. Inne światła na ten czas zgasną. Gdyby to była sprawa tysiąca lat jeszcze to chyba by Chrystus nie podawał takiego znaku z tak dużym wyprzedzeniem. Ale cóż, pożyjemy zobaczymy co zaplanował Bóg. Jedni będą to oglądać z nieba, inni z czyśćca, z piekła a jeszcze inni będą świadkami tego na ziemi.