Konfucjonizm, Hinduizm i Islam.
dodane 2016-09-20 10:57
Czyli jak Ewangelizować Chiny, Indie i kraje Arabskie.
Parę miesięcy temu napisałem w blogu jak sobie wyobrażam ewangelizację w Chinach, Indiach i krajach Muzułmańskich. Pisałem, że trzeba być silniejszym od szatana wraz z całym piekłem. Teraz widzę, że dla tego idealistyczno-bajkowego obrazu nie ma alternatywy. Jak bowiem wyglądała chrystianizacja Europy. Otóż chodzili misjonarze, jedni święci inni mniej i głosząc słowo od czasu do czasu trafiali na dwory do króla. Jak misjonarze byli święci to Bóg urabiał przez nich serca monarchy i dworu tak, że się nawracali do Niego. Będąc wcześniej poganami porzucali swoje dawne wierzenia. Teraz powinno być podobnie. Życie misjonarzy powinno być takie, aby Chińczycy, Hindusi i Muzułmanie chcieli porzucić swoje religie na korzyść Chrześcijaństwa. Jeśli mieli by to zrobić uczciwie i w zgodzie z własnym sumieniem to moim zdaniem musieliby zobaczyć ludzi większych i świętszych od aniołów. I to nie tylko misjonarzy, ale i zwykłych wiernych. Poprzez święty Kościół powinni się zachwycić Bogiem, Kościół powinien być tak święty i łagodny, że innowiercy powinni klęknąć przed Tabernakulum i wyznać swoje grzechy. Moim zdaniem błędnym jest założenie, że grzeszni misjonarze mogą doprowadzić do nawrócenia ludy Azji. Przez dwa tysiące lat tego nie zrobiono, choć próbowali to zrobić tacy święci jak św. Tomasz Apostoł, św. Franciszek z Asyżu, św. Franciszek Ksawery czy bł. Mateo Ricci. Dobrocią i pobożnością samą, a nawet cudami niczego nie osiągnęli. Widać nie takich świadków wiary pragnie mieć Duch Święty, żeby z nimi współpracował.
Jako przykład ewangelizacji krajów arabskich można podać przykład św. Miriam Baouardy. Gdyby Matka Boska nie zstąpiła z nieba i jej nie uleczyła to święta z poderżniętym gardłem szybko by zmarła. Matka Boska karmiła ją przez miesiąc i leczyła. Jak widać nie zechciała uleczyć Miriam i jej tak samej sobie pozostawić, ale przez miesiąc ją wychowywała i mówiła świętej o jej przyszłym życiu. I co, może ktoś powiedzieć: niezła bajka. Innym przykład, również bajkowy, to św. Franciszek Ksawery. Nawracał on dzieci i młodzież, a ta szła do swoich rodziców i krewnych w wioskach, uzdrawiała ich, wskrzeszała zmarłych, nawracając wielu z nich. Święty Franciszek Ksawery wymagał porzucenia czczonych bożków i wyznawanej pogańskiej religii, chociaż dużo mówił z drugiej strony o inkulturacji np. poprzez nauczenie się miejscowego języka. Niemniej jednak chociaż ziarno zasiane przez niego przetrwało to jednak plon jest nikły: w Indiach żyje około 2% Katolików. Innym przykładem jest św. Teresa z Kalkuty. Wykazała się olbrzymią miłością w stosunku do najuboższych, ale Indii swoją miłością nie nawróciła, chociaż Indie były jej miłością. Tak więc, aby nawracać ludy Azji to trzeba być nie tylko jak anioł, ale trzeba też mieć miłosierne serce jak Chrystus. Jednak skoro przez 2000 lat Bóg nie wzbudził takiego świętego lub takich świętych to nie wiadomo, czy trzeba się o nich bardzo usilnie do Boga modlić, czy też jest taka wola Boża i takich świętych Bóg nie wzbudzi. To już Kościół musi rozeznać.
Historia pokazuje, że jeśli Bóg nie pobłogosławi Kościołowi w sposób nadprzyrodzony to zazwyczaj wybiera metodę surowego karania. I tym razem też tak może być. To co mówił Jezus w Kafarnaum czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do piekieł zejdziesz. Zatem żadnej nadzwyczajnej łaski Żydzi nie dostali, a wręcz zostali ostrzeżeni, że taka postawa zatwardziałości grozi potępieniem. Moim zdaniem postawa dialogu z konfucjonizmem, hinduizmem, czy islamem inna niż budowanie mostów przyjaźni i pokojowego współistnienia jest błędem. Według mnie nie da się tych religii zmodyfikować tak, aby były zgodne z chrześcijaństwem, ludzie muszą je radykalnie odrzucić jako fałszywe, tak jak odrzucono bóstwa Grecji i Rzymu. Zamiast prowadzić dialog teologiczny to należałoby wypracować metody wzrastania w miłości i łasce Bożej tak, aby silniejszym od szatana wraz z całym piekłem. Bowiem bezowocność dialogu przez kilkaset lat powinna dawać do myślenia. Czyli prawdziwym pozostaje stwierdzenie, że teraz dla państw i kultur azjatyckich i afrykańskich przygotowywany jest potężny klaps od Pana Boga i że państwa pogańskie czeka zagłada, tak samo jak państwa czysto laickie takie jak Francja.
Prawdopodobnie do zapowiadanych kar pozostało już tylko kilka miesięcy, a datę 13-ego maja 2017 roku, czyli stulecie objawień Fatimskich, postrzegam jako proroczą i prawdopodobny początek zagłady tej cywilizacji. Oczywiście zgaduję, pragnąc zajrzeć do notesu Trójcy Świętej i to Jej zostawiam zesłanie ewentualnych kar. I tak nic innego nie mogę zrobić. Poza modlitwą i pokutą nie mam innych możliwości wpływu na Boga, zresztą decyzja o karach zapadła w niebie już co najmniej 35 lat temu (Medjugorje). Teraz Matka Boska przygotowuje ludzkość na ich nadejście, pragnąc, aby jak najwięcej ludzi się zbawiło. Po cudach dziejących się w Medjugorje, zwłaszcza tych w konfesjonale widać, że z łask zsyłanych za pośrednictwem Maryi skorzystają miliony ludzi. Czyli dobrze się dzieje, że Matka Boska przychodzi (jeśli to Ona). Czyli będzie najprawdopodobniej tak, że Bóg nie wyniesie całego Kościoła do nieba, tak, aby był świadkiem dla innych wyznań. Stwórca cierpliwie czekał na nawrócenie tych narodów przez niedoskonały Kościół (którego członkowie tu na ziemi byli grzeszni, są grzeszni i najprawdopodobniej będą grzeszni do końca świata i inaczej nie będzie, choć z drugiej strony Kościół jako całość jest święty jak wyznajemy w Credo), a szczytem dobrej woli była deklaracja Nostra Aetate Soboru Watykańskiego II. Jednak została ona odrzucona i zapomniana, tak, że Bogu nie pozostało nic innego poza karaniem, wielcy święci pojawiają się raz, parę razy na stulecie. Np. znakiem dla Indii była św. Teresa z Kalkuty. I co nawróciły się Indie widząc tak wielką miłość? Życie św. Teresy z Kalkuty to był dla Indii czas łaski. Nie rozpoznały go. Może po wielkim oczyszczeniu świata jakie nadejdzie Bóg zechce tak pobłogosławić Kościołowi, aby przyłączyły się do Niego wszystkie ludy. Oby tak było.