Narzekania ciąg dalszy ;)

dodane 20:42

Tym razem znalazłem inny powód :)

Niby się uśmiecham, ale tak naprawdę do śmiechu mi nie jest i trochę to boli. 

Po pierwsze postawa człowieka, który - tak mi się wydawało - był moim przyjacielem, a który ostatnio ciągle mnie podszczypuje i nie patrzy w oczy....

Nie bardzo wiem co się stało. W momencie, w którym mógł mieć pretensje, pretensji nie miał. Jakby rozumiał.Nie tłumaczyłem się. Uważałem, ze to on, nie ja głupio zrobił. Może był innego zdania, ale wtedy nic nie mówił. Ja więc też nie mówiłem.

Teraz jakby się obraził. I nie mam pomysłu o co. Może czas zatarł w jego głowie fakty i obwinia mnie za swoje błędne decyzje? Tyle że przez parę lat nie obwiniał. A może udawał. Teraz w każdym razie o coś ma pretensje, bo ciągle się mnie czepia. 

Czasami myślę, że to wina ferajny, która podobnie jak wcześniej ten mój kolega dali się pewnemu człowiekowi wykolegować. Wszyscy myśleli, że mogą z nim coś ugrać. Ugrali guzik z pętelką, a na dodatek wszystko stracili. Ja niczego nie próbuję u owego człowieka ugrać. Nie atakuję, raczej uchylam się, żeby nie oberwać. I jakoś trwam. Tracę, ale nie straciłem wszystkiego. Czy to moja wina, że zastosowali błędną taktykę? Na decyzje kolegi wpływu nie miałem, bo wszystko odbyło się ponad moją głową (nie, nie z plecami, bo nie przeciwko mnie knuto, ale ponad głową, bo nikt nie uważał mnie za godnego wtajemniczania w te sprawy).

Owa ferajna... Uważali się za sprytnych. To może i moja wina, fakt, bo gdy zobaczyłem, jak są pewni siebie ugryzłem się w język i nie ostrzegłem, że przyjęli złą taktykę. Ale - po pierwsze - uważałem że trafił swój na swego; członkowie owej ferajny nie wahali się rozgrywać z owym ważniakiem innego ze swoich znajomych. Poległ. Uważałem go za porządnego człowieka, więc i do owej ferajny miałem pretensje.A po drugie...  Gdyby ich ostrzegł, to na pewno nie omieszkaliby użyć tego ostrzeżenia w swoich rozgrywkach. Tego się mocno obawiałem. Po co narażać się dla ludzi, którzy nie mieli skrupułów biernie patrzyć, jak ich przyjaciel tonie? Dla ludzi, którzy zresztą uznali że teraz będę zdany na ich łaskę, a oni mi tę łaskę okażą?

Właśnie od kiedy ów mój kolega zwąchał się z tamtą ferajną, zaczęło się to poszczypywanie mnie. Publiczne. Może mym i uznał, ze jestem przewrażliwiony, ale zauważyli to też inni... 

Mam więc kolejnego mi niechętnego. Nie mam wątpliwości, że jeśli będzie miał okazję, to mi dokopie.

Patrzę jak wokół niego gromadzą się inni dawni moi znajomi. Ja? E, spoko. Jestem tylko ignorowany. Choć wiele dla jednej spośród tych znajomych zrobiłem. Wychodząc na durnia, kiedy wypięła się na to, co udało mi się dla niej na jej prośbę załatwić...

Tak, złości mnie to. Oni tacy wszyscy wspaniali, choć skrzywdzeni. Ja zły, bo nie uniosłem się honorem...

Pociecha jest mi Matka Teresa z Kalkuty. Kiedy chodziło o dobro biednych za nic miała swój honor. Ja myślę podobnie: kiedy chodzi o możliwość trwania dobra, moja godność i mój honor nie mają znaczenia...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Kategorie