Szukanie ratunku
dodane 2022-07-28 16:31
Moja wewnętrzna przemiana nadal trwała. Zrodziła się wielka ciekawość świata, pasja poznawania go na nowo, w innym wymiarze. Ciągle czułam się tak, jakby ktoś obudził mnie ze snu. Miałam wrażenie, że wcześniej żyłam jak mrówka - mechanicznie, automatycznie, nie dostrzegając tego, co jest dookoła.
Znajomość z chłopakiem, którego "przysłał" mi Bóg rozwijała się. Nie mówiłam o swoich dziwnych przeżyciach - nie chciałam niczego narzucać. Zresztą nie odważyłabym się opowiadać o czymś, czego i tak nie potrafiłam logicznie wytłumaczyć. Trudna to była relacja, a szczególnie wydarzenie, o którym chcę napisać. Pewnego dnia otrzymałam wyjątkowo smutną wiadomość. Niby nie stało się nic, co przekreślałoby naszą znajomość, czułam jednak okrutny ból. Pojawiło się ogromne wewnętrzne napięcie - bałam się, że coś mi sie stanie, że serce mi pęknie - nie mogłam wytrzymać w domu. Postanowiłam iść do kościoła. Coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz w życiu - w dzień powszedni wyszłam z domu, by pójść do kościoła i uspokoić się. Owszem - w nowym rewolucyjnym okresie spędzałam czasem chwilę w kościele. Bywało tak jednak tylko wtedy, gdy byłam gdzieś w pobliżu. Teraz wybiegłam z domu, by w kościele szukać ratunku...