Słuchanie

dodane 14:00

Jaki piękny byłby świat …

Tak już się jeden z felietonów na tym blogu zaczynał, jeżeli mogę odwołać się do łaskawej pamięci czytelników, ale inaczej się kończył. Tym razem, po styczniowej refleksji uczynionej na temat pokoju przed dwoma laty i jedności przed rokiem, dwuwiersz nawiązuje do roli  umiejętności słuchania, jakże ważnej w naszym życiu: Jaki piękny byłby świat/ Gdyby brata słuchał brat.

Czy umiemy się wzajemnie słuchać w małżeństwach, w rodzinach, w przeróżnych wspólnotach, od narodowej  i europejskiej po światową?

Jest taka scena w serialu telewizyjnym „Dom”, gdy sędziwa matka i teściowa żali się dozorcy, że jej dzieci ze sobą nie rozmawiają, a tylko do siebie mówią. Czyż nie jest to obraz przypominający smutne i destrukcyjne monologi w wielu naszych domach, ojczystego nie pomijając?

Sztuka słuchania nie jest łatwa także dla piszącego ten felieton. I to pomimo prawie 39-letniej formacji w rodzinnej gałęzi Ruchu  Światło-Życie, zwanej Domowym Kościołem, zobowiązującej go do comiesięcznego dialogu małżeńskiego i zachęcającej do dialogu rodzinnego. A ma on kogo słuchać w 15-osobowej rodzinie.

Promowany we wspomnianej wspólnocie charyzmat, którego istotnym elementem jest uważne słuchanie Boga i współmałżonka, dobrze charakteryzuje wypowiedź naszego  Założyciela, Sługi Bożego Księdza Franciszka Blachnickiego: „To co nam się udało zrobić, połączyć dwa charyzmaty (Equipes Notre Dame i Ruchu Światło-Życie), to jest jedyny przypadek w historii, i okazuje się to takie owocne. W Polsce duchowość małżeńska to dno i tylko pracując nad tym możemy ratować rodzinę polską.

Dla pogłębienia poruszanej problematyki polecam lekturę „Domowego Kościoła. Listu do wspólnot rodzinnych” 177, która rozwija temat „Komunikacja w małżeństwie i  rodzinie”. Po pewnym czasie numer będzie w całości dostępny na stronie ogólnopolskiej Domowego Kościoła. Na zachętę niech posłuży tytuł jednego z artykułów „Jak usłyszeć współmałżonka?

Niewątpliwie ważne jest jak słuchamy, ale i kogo słuchamy. I znowu nasuwa mi się filmowa scena. A chodzi mi o inspirującą sentencję z wielokrotnie oglądanej przeze mnie części zabawnych przygód Kargula i Pawlaka „Kochaj albo rzuć”. Otóż prowadzący audycję w amerykańskim radio Jan Pietrzak wypowiada celne zdanie: „W tym kraju mówi tylko ten, kto ma coś do powiedzenia.

Życzę więc sobie oraz Wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom bloga, aby nie brakowało nigdy wokół ludzi, których warto posłuchać, bo mają nam rzeczywiście coś do powiedzenia. Tak w rozpoczętym Roku Pańskim 2025 jak i w całym naszym życiu.

Tymczasem zaś jeszcze jedna scena, z życia wzięta. Ze względu na ojcowskie pragnienie wysłuchania śpiewu chóralnego najmłodszej córki dane mi było przeżyć w czerwcu minionego roku Eucharystię prymicyjną. Na długie lata zapamiętam postawę, wyraźnie zasłuchanego w słowa kaznodziei, młodego neoprezbitera.

A skoro wkroczyłem w temat kapłaństwa, trudno mi nie nawiązać do posynodalnych słów papieża Franciszka o potrzebie Kościoła, który słyszy wołanie ludzkości. Wołanie niekiedy wręcz dramatyczne.

Na sam koniec zaś niech mi wolno będzie przytoczyć receptę Alfreda Hitchcocka na szczęśliwe małżeństwo, a pewnie i każdą ludzką wspólnotę: „Szczęśliwe małżeństwo to takie, w którym mąż rozumie wszystkie słowa żony, szczególnie te niewypowiedziane.

Jaki piękny byłby ten świat/ Gdyby brata słuchał dziś brat

Grzegorz Joachim Jarmużewski