Poezja

dodane 20:00

Bardziej niźli chleba …

W pierwszym zdaniu pierwszego felietonu na tym blogu zadałem retoryczne pytanie o sens mówienia, pisania lub śpiewania o radości w dobie trwającej agresji Rosji na Ukrainę, jak też w obliczu wielu istniejących konfliktów, kryzysów, kataklizmów czy katastrof.  I pozwoliłem sobie stwierdzić, że można, a nawet trzeba i warto. A dziś, gdy po 28 miesiącach agresji, konfliktów, kryzysów, kataklizmów i katastrof nie ubyło lecz z perspektywy polskiej, europejskiej i światowej wręcz przybyło?

Nadal można, a nawet trzeba i warto to robić. I nie tylko o radości, ale i o zaniedbywanej nader często wartości, jaką jest szczególna forma twórczości literackiej, o której Leopold Staff podzielił się trafną refleksją w utworze „Śpiewacy”: „Od dawna zwiastowano, że bardziej niźli chleba/ Poezji trzeba w czasach, gdy wcale jej nie trzeba.

Ten sam poeta w wierszu „Ars poetica” tak określa jej kierunek: „I niech wiersz, co ze strun się toczy,/ Będzie, przybrawszy rytm i dźwięki,/ Tak jasny jak spojrzenie w oczy/ I porosty jak podanie ręki.

Trzeci tekst, który pragnę zacytować w ramach listopadowej zadumy nad doczesnością i wiecznością, nad grzesznością i świętością, pochodzi z tomiku „Śpiew za drutami” Henryki i Ilony Karmel, autorstwa pierwszej z wymienionych sióstr: „CHCIAŁABYM mieć kiedyś chleb,/ Taki duży, biały chleb,/ Tylko dla siebie – cały,/ Świeży jeszcze, gorący,/ Kminkiem pachnący,/ Ze skórką chrupiącą,/ Brązową, trzeszczącą –/ Chleb!// I wpić się zębami i pieścić w olśnieniu,/ Smak długo z rozkoszą czuć na podniebieniu,/ I poczuć nareszcie, jak goi, łagodzi –/ Żołądek skurczony w ustawicznym głodzie…/ Chleb!”

To on przekonał mnie do nabycia książki w księgarni na krakowskim Kazimierzu podczas jednej z wielu wrześniowych podróży. Czyż można obok takiego obozowego wołania przejść obojętnie? Czyż można zachować je li tylko dla siebie? Czyż można o przesłaniu takiej poezji nie mówić, nie pisać i nie śpiewać?

Czyż można wreszcie samemu, pomimo przestrogi Czesława Miłosza, zawartej w puencie utworu „Ars poetica”: „Co tutaj opowiadam, poezją, zgoda, nie jest./ Bo wiersze wolno pisać rzadko i niechętnie,/ Pod nieznośnym przymusem i tylko z nadzieją,/ Że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument.”, w tej formie się nie wypowiadać?

Zdarzało się to również i mnie, w kończącym się roku, w szczególności zaś w okresie wakacyjnym i urlopowym, nawet często, pomimo przechowywania w pamięci od lat młodzieńczych ostrzeżenia Edwarda Stachury: „Wszystko jest poezją, a najmniej poezją jest napisany wiersz; każdy jest poetą, a najmniej poetą jest poeta piszący wiersze.

Z nieśmiałością i drżeniem w sercu pragnę przytoczyć tu moje przemyślenia po przejmującym zwiedzaniu niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz Birkenau, które poprzedziło zakup wspomnianego wcześniej tomiku wierszy: Dlaczego ludzie ludziom gotują los/ Przecinając przedwcześnie ich życia kłos/ Przebacz Panie bo nie wiedzą co czynią/ Tworząc świat przerażającą pustynią// Było tu wielu wielkich tego świata/ Czy widzą wciąż w każdym człowieku brata/ Czy wspierają go w jego powołaniu/ Co można powiedzieć o ich działaniu// Znajdziemy tu przed bezsensem przestrogę/ By nigdy w złą nie udawać się drogę/ By dobroć mądrość piękno królowały/ By w zgodzie narody współpracowały

A zagościł też w mojej głowie czterowiersz scalający wrześniowe podróżowanie małżeńskie ‘od Bałtyku po gór szczyty’: Ludzie morza są jak ludzie gór/ Wprowadzają nas wciąż w twórczy spór/ Cenią co w życiu najważniejsze/ Eksponują co najpiękniejsze

Nie strońmy więc od poezji, której również w dzisiejszych czasach ‘bardziej niźli chleba’  nam potrzeba!

Grzegorz Joachim Jarmużewski (mrag_rodzilaw@wp.pl)