Czytanie

dodane 19:00

A to miej na pilnej pieczy …

Zapewne wszyscy słyszeliśmy niejednokrotnie pytania w stylu – Powiedz  mi/ Pokaż mi …, a powiem ci, kim jesteś. Nurtuje mnie od dłuższego czasu jedno z takich pytań, które i Tobie, droga Czytelniczko/drogi Czytelniku ośmielam się zadać w tym felietonie – Co czytasz, a powiem ci, kim jesteś. Przeżyte wraz z żoną wrześniowe rekolekcje „Opuszczone gniazdo – drugi początek”, we wspólnocie Domowego Kościoła,  w Bańskiej Wyżnej koło Zakopanego, skłaniają do jego pogłębienia a tym samym sformułowania go na nowo – Jak czytasz …, a powiem ci, kim jesteś.

A chodzi mi o czytanie dzieła, o którym trafnie wyraził się dziadek Romana Brandstaettera w duchowym testamencie: Będziesz Biblię nieustannie czytał. Będziesz ją kochał więcej niż rodziców… Więcej niż mnie… Nigdy się z nią nie rozstaniesz… A gdy zestarzejesz się, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Księgi.

Prowadzący rekolekcje kapucyn Edward Kryger podkreślał wagę czytania Pisma Świętego jako słuchania Boga i odpowiadania na Jego słowa, podejmowania zgodnych z nimi decyzji, wszak słowa te mają  moc sprawczą. Ku osobistemu przyjęciu Ducha Świętego w słowie Jezusa prowadziło jedno z trzech wieczornych nabożeństw. Piszę o nich szerzej w formie świadectwa na oazowych łamach.

Wśród wielu miejsc, w których czuję się jak przysłowiowa ryba w wodzie, jedno z pierwszych od wielu już lat zajmuje biblioteka. Pięknie ujął jej sens autor licealnej lektury obowiązkowej Jan Parandowski, wskazując, że jest ona sercem domu. Za bratem błogosławionego Józefa z Markowej, Władysława, w świetle przeczytanej w tym roku książki „Józef Ulma. Opowieść pisana życiem” mogę śmiało podpisać się pod jego słowami: „Jak na jakie większe święta dostałem jakąś ciekawą książkę, wolałem ją od dobrej kiełbasy.

Trudno mi uwierzyć, że ktoś potrafiący czytać może nie chcieć i nie lubić tego robić. Może to wynik nieświadomości, że są na świecie ludzie tego kulturalnego dobra pozbawieni i że jest ich wielu? Dane statystyczne w tej kwestii są wręcz przerażające. Warto o tym pomyśleć, siedząc wygodnie w fotelu, czytając ulubioną książkę lub czasopismo, popijając smaczną kawę czy herbatę. I docenić to, co mamy, co jest naszym niezaprzeczalnym dobrodziejstwem.

Podczas licznych podróży w minionym miesiącu miałem szczęście zaobserwować dwie, dające iskierkę nadziei w kwestii słabnącego czytelnictwa, sytuacje. Pierwsza dotyczyła chłopaka, najprawdopodobniej studenta, czytającego z zapałem jakiś  skrypt, stojącego w korytarzu pociągu na trasie Gdynia – Działdowo. Druga to dwoje młodych ludzi, tym razem na trasie Działdowo – Olsztyn. On ledwo oparty o ścianę toalety a ona siedząca na podłodze, oboje zanurzeni w świecie czytanych książek. Dopóki są jeszcze tacy młodzi ludzie, czerpiący radość z czytania, w tak niekomfortowych warunkach, istnieje wciąż szansa na odwrócenie niechlubnych tendencji.

Najprostszym zaś, najszybszym i najskuteczniejszym sposobem na wzrost czytelnictwa byłoby pielęgnowanie tej sztuki przez rodziców czytających swoim dzieciom czy też dziadków swoim wnukom. I to nie tylko na dobranoc, ale przy każdej nadarzającej się okazji. A gdy pociechy podrosną , wspierających je w uczeniu się, by w miarę możliwości same sięgały po coraz poważniejsze książki.

Satysfakcja ze słuchania i czytania we własnej rodzinie winna z pewnością otwierać też serca na zaradzanie problemom ludzi na świecie, którzy z różnych względów są jej pozbawieni.

Tak więc, reasumując, wcielajmy konsekwentnie w życie cenne słowa Mikołaja Reja: „A to miej na pilnej pieczy, abyś czytał, kiedy tylko możesz.

Grzegorz Joachim Jarmużewski  (mrag_rodzilaw@wp.pl)