Jedność

dodane 16:00

Bogu zostawmy czas i formę …

Styczniowy felieton o jedności chrześcijan zacznę od stwierdzenia, że otwartość na dialog ekumeniczny dane mi było niejako wyssać z mlekiem matki. Babcia z jej strony była ewangeliczką, zanim wyszła za mąż za dziadka i stała się katoliczką. W domu rodzinnym wiele dobrego mówiło się o ludziach różnych kultur, języków, wyznań a nawet innej religii. Wszystko to w sposób naturalny wlało w  moje serce troskę o jedność chrześcijan, nie tylko w styczniowy tydzień modlitw Kościoła w tej jakże ważnej intencji. Postawę tę umocniły w latach młodzieńczych rekolekcyjne spotkania z przedstawicielami innych wyznań chrześcijańskich oraz późniejsze uczestnictwo w spotkaniach grup o charakterze ekumenicznym, w życiu dorosłym.

Pod koniec jednego z nich obecny biskup elbląski Jacek Jezierski powiedział, że naszym zadaniem jest modlić się i zabiegać o jedność podzielonych chrześcijan, ale Bogu powinniśmy zostawić czas i formę, w jakich się ona dokona.

Rok temu, o tej porze, pisząc na moim blogu o pokoju, nawiązałem już do wielowiekowej rany podziału w Kościele i zacytowałem fragment książki o. Andrzeja Madeja OMI z „Dziennika wiejskiego wikarego”: „Na kodeńskim cmentarzu w uroczystość Wszystkich Świętych. / Groby katolickie od prawosławnych oddzielone betonowymi słupkami, na których rozpięto siatkę. Ale w jednym miejscu siatki wielka… dziura! / Oby Bóg dał, żeby ta dziura z każdym dniem była większa.”

Zdecydowałem się przywołać ten cytat ponownie z dwóch powodów. Pierwszy to wrześniowe spotkanie z autorem po ponad trzydziestu latach i przekonanie się, że cała jego posługa duszpasterska w Turkmenistanie przebiega w duchu ekumenicznym. Drugi to deklaracja, wyrażona przez duchowego zwierzchnika prawosławia Bartłomieja I: „Jest nadzieja  na zjednoczenie Kościoła Wschodu i Zachodu. Przyszłe pokolenia zobaczą Kościół zjednoczony, co położy kres schizmie z 1054 roku.”, przytoczona na łamach „Gościa Niedzielnego”, z wymownym zwrotem na stronie tytułowej „Brat Piotra”.

Pisząc o potrzebie jedności chrześcijan nie sposób pominąć założonej  przez brata Rogera, w 1940 roku, w czasie II wojny światowej, w Taizé we Francji, międzynarodowej wspólnoty ekumenicznej. W grudniowym wywiadzie „Jedność daje pokój”, udzielonym „Gościowi Niedzielnemu”, nowy a trzeci w historii (po braciach Rogerze i Aloisie) przeor, brat Matthew, mówi o jedności jako sprawie dla wspólnoty wręcz kluczowej: „Dla brata Rogera ważne było pytanie o pojednanie między chrześcijanami, jednak nie jako cel sam w sobie. Trzeba dostrzec w tej jedności ogromną szansę na pokój w świecie. Jeśli chrześcijanie dadzą świadectwo, że kochają się wzajemnie, więcej ludzi będzie żyło w tej miłości. Możemy być razem takim zaczynem, który jak drożdże w cieście pomoże wzrastać pokojowi w rodzinie ludzkiej. Myślę, że są dwie kolumny, na których opiera się nasze życie. Pierwszą jest modlitwa, a drugą gościnność, co oznacza dziś dla nas obecność w sytuacji beznadziei i rozpaczy z ludźmi, którzy potrzebują byśmy byli z nimi solidarni.”

W czasach, gdy nie były łatwe wyjazdy z Polski do Francji czy też do innych państw zachodnich, cytowany już  przeze mnie misjonarz, pracujący obecnie  w Turkmenistanie, powiedział mi ważną rzecz: „Nie trzeba wyjechać do Taizé, by żyć duchem Taizé.” Do dziś tam jeszcze nie byłem, ale to jedno zdanie, usłyszane w latach młodości, wciąż sprawia w moim sercu otwartość na jego przesłanie.

Tak natomiast w latach siedemdziesiątych minionego wieku pisał Sługa Boży Ksiądz Franciszek Blachnicki: „Otworzyliśmy się na wielką troskę pontyfikatu Pawła VI, jaką jest jedność chrześcijan, ekumenia.” Powstaje o nim film fabularny w reżyserii Mateusza Olszewskiego. W rolę założyciela Ruchu Światło-Życie wcielił się Andrzej Niemirski. Oby to dzieło jak najszybciej trafiło na ekrany kin w kraju i nie tylko!

Grzegorz Joachim Jarmużewski