Praca

dodane 12:00

Łaska pracy

Fakt, że pierwszomajowe Święto Pracy, pomimo negatywnych skojarzeń z minionymi jedynie słusznymi czasami, nie zniknęło z kart kalendarzy, skłania mnie do podzielenia się  w  tym pięknym wiosennym miesiącu, krótką refleksją na ten właśnie temat.

Zacznę od przytoczenia własnych przemyśleń w ramach oazowej praktyki Namiotu Spotkania, opartych na fragmencie Ewangelii, czytanej w Kościele w ubiegłym roku w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny: „Nie bój się, Maryjo, bo Bóg Cię obdarzył łaską.” (Łk 1,30)

Otóż podczas rekolekcji Domowego Kościoła (rodzinnej gałęzi Ruchu Światło-Życie) w Wiśle, latem Roku Pańskiego 2003, prowadzący je moderator z diecezji katowickiej ks. Robert Błotko zaproponował Eucharystię w podanych przez uczestników intencjach. Ja prosiłem o dar pracy (a groziło mi wtedy bezrobocie), a celebrans zamienił jednak słowo `dar` na słowo `łaska`. Sprawy pracy w tamtym czasie przybrały w moim przypadku formę nieustannych Bożych łask.

Napisałem też wtedy, że jest to kolejny temat na felieton, dłuższy tekst a nawet książkę. A przecież dobrodziejstwa łask od chwili poczęcia doświadczyłem i wciąż doświadczam też w wielu innych dziedzinach.

Potrzebowałem jednakże sześciu dekad życia, aby prawdę powyższą należycie zrozumieć i przyjąć. A doświadczenie w tej dziedzinie mam ogromne. Samo wymienianie głównych miejsc pracy zajmuje w moim cv kilka stron. Jest co wspominać a nade wszystko jest za co odczuwać wobec Boga i ludzi ogromną wdzięczność. A Boże błogosławieństwo w dziedzinie pracy obejmuje też pozostałych członków rodziny. W przypadku dzieci są to nawet posady wyróżniające się solidną, godziwą płacą.

Mnie i mojej żonie ten aspekt bardzo długo doskwierał. Nie dane nam było uniknąć syndromu wieloletnich długów, debetów i kredytów, pomimo że pracy nam zasadniczo nie brakowało. W moim przypadku była to nawet często praca dodatkowa, ponad etat. Nie było łatwo, ale po czasie pomagają mi spojrzeć na tę trudną sytuację słowa ks. Jana Twardowskiego: „Gdyby każdy miał to samo. / Nikt nikomu nie byłby potrzebny.

Od wielu bowiem ludzi, poczynając od najbliższych, doznaliśmy znaczącej pomocy, dzięki której w mniej sprzyjających rodzinie warunkach, niż  ma to miejsce obecnie, dane nam było dojść do tego, że możemy się dzisiaj cieszyć wykształceniem wyższym czworga dzieci.

Gdy piszę o tym wszystkim z perspektywy rencisty z nabytym prawem do nauczycielskiego świadczenia kompensacyjnego, jeszcze bardziej doceniam wszystkie miejsca pracy, które mnie od lat młodzieńczych kształtowały. Nawet takie, które trwały bardzo krótko. Najdłużej związałem się zaś ze szkołami, szczególnie podstawowymi i gimnazjami. Byłem nauczycielem nauczania początkowego, wychowania fizycznego, historii, języka polskiego i niemieckiego oraz religii.

Wiek emerytalny, do osiągnięcia którego nieuchronnie się zbliżam, sprzyja głębszemu spojrzeniu na wiele istotnych w  życiu spraw. Uświadomiła mi to mocno lektura „Małego Księcia” Antoine de Saint-Exupéry`ego, o której pisałem w felietonie kwietniowym. Szczególnie utkwiły mi w pamięci słowa z dedykacji: „Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi. Choć niewielu z nich o tym pamięta.

Napisał do mnie w czasach licealnych pewien sędziwy pielgrzym, w odpowiedzi na dylematy dotyczące zawodowej przyszłości, krótko i prosto: „Najpierw praca, potem płaca.” Może i brzmi to zbyt idealistycznie, ale słowa te inspirują mnie wciąż na nowo, wszak każda moja praca to wielka łaska.

Grzegorz Joachim Jarmużewski