Wykształcenie

dodane 12:05

Komu wiele dano, od tego …

 „Mądry, słuchając, pomnaża swą wiedzę, rozumny nabywa biegłości.” (Prz 1,5)

Trudno mi w miesiącu, w którym w Polsce każdego roku rozpoczyna się nowy rok akademicki, nie poruszyć w kolejnym (czwartym już) felietonie tematu wykształcenia, zdobywanego na uczelniach wyższych, chociaż i bez uniwersytetów wielu ludzi przewyższało w przeszłości i przewyższa współcześnie swą mądrością, szczycących się,  choćby najwyższymi na świecie, tytułami naukowymi.

Dzieje się tak między innymi dlatego, że jedną sprawą jest mieć wykształcenie a drugą być wykształconym. W pierwszej rzeczywiście niezbędne są dyplomy, zaświadczenia i przeróżne certyfikaty. W drugiej wystarczy zdrowy rozum oraz postawa wyrażona w zacytowanym fragmencie z Księgi Przysłów.

Zapewne wszyscy czytający te słowa zgodnym chórem potwierdzą, że chcieliby mieć na co dzień do czynienia z dobrze wykształconymi kapłanami, lekarzami, nauczycielami, samorządowcami, parlamentarzystami, politykami jak i wykonywującymi wszelkie inne zadania w społeczeństwie ludźmi. Tak bardzo bowiem chcielibyśmy móc powiedzieć o tych, których powołaniem jest służba innym, że pełnią ją z powołania. Tak bardzo pragniemy mężów stanu w Polsce, w Europie i na świecie, zdolnych rozwiązywać, z Bożą i ludzką pomocą, nabrzmiałe problemy wokół nas. A jest ich naprawdę wiele i wymagają natychmiastowego działania.

W przeczytanej ostatnio z dużym zainteresowaniem książce Andrzeja Madeja OMI „Prześwity Królestwa” uwagę moją przykuły między innymi takie słowa: „Dziecko. Uśpiony wulkan dobra. Tylko obudzić w nim dobro, ukierunkować je. Trzeba się śpieszyć, by zło nas nie uprzedziło. Don Bosco, wychowując dzieci, tego się nauczył: by dobro przebudziło się w nich wcześniej niż zło. Oto intuicja prewencyjnej metody wychowawczej. Nie wolno się spóźnić.”

Czyż wspomniana tu zasada przeciwdziałania złu w duszach, sercach i umysłach wychowanków nie może i nie powinna dotyczyć także młodzieży, szkolnej i akademickiej?

A gdyby już tak było, czyż nie powinno nas nurtować, co z ideałami uczniów czy studentów dzieje się dalej? Co dzieje się z ich zdobytą wiedzą, zdobytymi umiejętnościami, zdobytym wykształceniem? Czy nabyte wartości są przez nich pielęgnowane, pogłębiane, rozwijane i wprowadzane w życie?

Do ciekawego wniosku w tej materii doszedł angielski pisarz  Terry Pratchett w książce „Nauka Świata Dysku”: „Uniwersytety są skarbnicami wiedzy: studenci przychodzą ze szkół przekonani, że wiedzą już prawie wszystko; po latach odchodzą pewni, że nie wiedzą praktycznie niczego. Gdzie się podziewa ta wiedza? Zostaje na uniwersytecie, gdzie jest starannie suszona i składana w magazynach.“

Wielka niewątpliwie odpowiedzialność spoczywa na barkach czuwających nad sprawami szkolnictwa, nie tylko wyższego ale i tego od przedszkola, szkół podstawowych i średnich poczynając. Ale i na tych, którzy z dobra edukacji korzystają, spoczywa obowiązek twórczej wdzięczności.

Doskonale wyraża tę myśl Jezus w Ewangelii, mówiąc: Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono , tym więcej od niego żądać będą.” (Łk 12.48)

Ilustruje to również pewna anegdota z mego życia. Otóż na moje opieranie się względem nauczania religii w roku jej powrotu do polskich szkół, kapłan, o którym można by książkę napisać (doczekał się około dziesięciu wspomnień w lokalnej prasie), zapytał mnie: „To po co was kształcono?

Grzegorz Joachim Jarmużewski