Przyjaciel II

dodane 15:27

Kiedy pierwsza znajomość przez wyjazd do Londynu zaczęła się zamazywać. Pojawiła się kolejna osoba. Właściwie dwie osoby - były przyjaciółkami od dziecka. Tylko trochę się między nimi pokomplikowało i jak to ze mną wtedy bywało chciałam pomóc. Na początku umawiałam się na rozmowę to z jedną to z drugą stroną konfliktu. Później już tylko z jedną. Nawet było mi to na rękę bo nie czułam popołudniowej pustki, którą wcześniej zapełniała mi Basia. Nie miałam wtedy jeszcze telefonu komórkowego więc nie wchodziły w grę rozmowy ani sms. Umawiałyśmy się zawsze na mieście a chodziłyśmy na długi spacery poza miasto. Niosło nas wszędzie na pola i nad pobliskie jezioro. Było pięknie. Godzinami potrafiłyśmy gadać i gadać i gadać.... Wracałam do domu późno. Tata nie miał nic przeciwko a mama pracowała więc nawet o tym nie wiedziała. Nie przeszkadzał nam deszcz, śnieg... nawet gołoledź. Trudniej zaczęło się kiedy tata zaczął chorować i nie chodzi tutaj o to że większość czasu musiałam spędzać w domu. Tylko o to że u mnie zaczęły się doły. A Weronika w tym czasie poznała pewnego człowieka starszego od niej. Kapłana. Zaczęła się z nim spotykać, rozmawiać wieczorami przez telefon, a nasze spotkania polegały na tym że co chwile przychodził sms na który ona musiała odpisać. Kiedy dostał dekret o zmianie parafii Weronika mocno przeżyła jego odejście. A ja myślałam że za chwile jej minie. Więc byłam przy niej. Nasze spotkania się bardzo zmieniły, wiedziałam że robi źle. Wiedziałam, że to nie powinno tak wyglądać a mimo wszystko byłam przy niej - to było chore...

Wkrótce zmarł mój tata. Weronika była przy mnie, pojawiła się również druga osoba - Karolina... były obie. Przez jakiś czas. Weronika znała mojego tata - bardzo często udawało jej się załapać na kolację przygotowaną przez Niego. Karolina Go nie znała, nigdy nie poznała. Jedynie z moich opowiadań. Śmierć taty była taką radykalną zmianą we mnie. Poczułam, że to życie takie towarzyskie nie jest dla mnie. Poczułam, że nie mam sił na spotkania z ludźmi. Wracałam do domu, zapalałam świeczkę i siadałam pod kocem. Tak wyglądało kilka miesięcy. Weronika zaprosiła mnie jeszcze na swoją 18. Pojawiły się łzy. Później znalazła grupę z którą zaplanowała wyjazd w góry - ja o tym nie wiedziałam. Zabolało. Zabolało mocniej kiedy powiedziała, że ja bym nie dała rady... i tak się skończyło, jakoś naturalnie. Kiedy teraz się widujemy na mieście wymieniamy podstawowe informację o sobie. WIem, że przyjaźń którą wtedy próbowałam ratować uratowała się samoistnie. 

Czy w tej relacji był Bóg ? Poniekąd tak. Chociaż w miarę jak Weronika zaczynała rozwijać swoją znajomość z kapłanem miała opinie że nie potrzebuje Kościoła aby wierzyć. Teraz nie wiem jak z tym u niej jest. Modlę się za nią. Wsparła mnie w momencie kiedy mój tata chorował a ja czułam że bez niego moje życie nie będzie miało sensu 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane