Przelane na papier.
Brak tytułu (2010-09-03)
dodane 2010-09-03 09:19
Żebym mogła spotykać G. częściej na swojej drodze było by chyba łatwiej. Ten uśmiech taki szczery bez niepotrzebnych odczuć, że może jednak jest on przymuszony. I te rozmowy o wszystkim i o konkretnej sprawie - zakończone słowem wypowiedzianych ze 100% pewnością - "Poradzisz sobie". Tak, wiem dużo osób mi to ostatnio mówi a jednak G. nie zna mnie zbyt dobrze w Jego ustach brzmiało to inaczej, z taką wiarą we mnie. Nie wiem może się mylę. Chyba Go lubię :)
21 września - długo oczekiwana data, a do niej jeszcze tylko 18 dni... Może uda nam się za te 18 dni powrócić do wspomnień, tych zakopanych najgłębiej w sercu, bo później już inne wspomnienia. Większa dojrzałość, poczucie odpowiedzialności za drugiego człowieka za tą osobę na której mi dziś tu i teraz najbardziej zależy (może ona tego nie czuje ale tak jest). Tamte czasy były beztroskie i nawet jeśli palnęło się jakąś głupotę to dzieciak nie był świadomy. Ciche dni ? Chyba tylko raz tak na poważnie. Kontakt? Teraz zaniedbany chyba z każdej strony po trochu. Ale jedno mi ciągle w głowie - zdanie J. o przyjaźni, które już zamieszczałam na swoim blogu - "ona musi być jak ptak na dłoni, gdy ją otworzysz w każdej chwili odleci ale może powrócić, gdy ją zaciśniesz ptak udusi się" oby było tak jak zawsze, że powrót nie oznaczał streszczania kilku miesięcy aby odnaleźć się w tej relacji.
Walczę z tym co boli i zniewala mój duchowy rozwój