Przelane na papier.

Historia (nie) prawdziwa

dodane 19:30

Historia która może wydarzyć się w każdym mieście, wsi która nie może mieć szczęśliwego zakończenia ponieważ zawsze zostanie ktoś zraniony – tym kimś może być kobieta ale tym kimś co gorsze może być Bóg jedyny i prawdziwy….

Ona – 17 lat normalna dziewczyna, spotkania przyjaciele…. Szaleństwo młodości ale wszystko w Bogu, który jest na pierwszym miejscu, modlitwa – codziennie czas aby spotkać się z Bogiem zarówno Bogiem żywym w Eucharystii jak i tym który mówi przez Słowo znajdujące się w Piśmie Świętym… Angażowanie się w życie parafii nie sprawia jej problemu, łatwo nawiązuje kontakty interpersonalne.

On – 45 lat swoje życie poświęcił Bogu, już jako młody człowiek najpierw myśl o powołaniu odsuwał na boczny plan później zrezygnował ze wszystkiego… „Dla Jezusa zrobię wszystko” – powtarzał. Dobry kapłan, spowiednik. Zawsze znajdował czas na rozmowę. Zawsze ale do czasu….

I tak pewnego dnia pielgrzymka, to właśnie ona zbliżyła tych dwoje ludzi… poznali się na pielgrzymce. Potem ona coraz częściej chodziła do kościoła. Po każdej mszy znajdowała jakikolwiek pretekst żeby porozmawiać z owym księdzem. Potem krótka wymiana zdań:

- kupiłem nowy telefon, pomożesz ?

+pewnie tylko kiedy?

- no to może dzisiaj, mam wolne. Telefon leży w domu.

+ok.

Na to spotkanie zabrała koleżankę. Nie chciała iść sama do domu księdza…. Na tym spotkaniu ów ksiądz prosi obie dziewczyny aby wpisały do jego telefonu swoje numery…

Wieczorem dziewczyna dostaje pierwszego sms. Potem z dnia na dzień można powiedzieć sms, rozmowy telefoniczne czy też potocznie zwane „sygnały” stają się niejako rytuałem wieczora. I tak 2 miesiące trwa znajomość w której następuje kolejny krok… sms – „może zaczęła byś do mnie mówić po imieniu?” I w tym momencie już nie wystarczają im sms i rozmowy telefoniczne… Zaczynają się spotkania, wieczorne spotkania… Późne powroty do domu. Okłamywanie rodziców i przyjaciół „spotykasz się z kimś?”

”Tak, jest ktoś w moim życiu, kocham go”

Teraz już rozmowy z Bogiem są rzadsze. Kościół owszem w niedziele, od święta owszem ale żeby tak w co dzień, raczej nie. Teraz liczy się tylko on. Przyjaciołom daje limit czasowy każde spotkanie kończy się nerwowym spoglądaniem na komórkę a myśli daleko „jeśli napisze to kończymy spotkanie” i tak w życie przyjaciół owa nastolatka wprowadza niepokój; ile dzisiaj znajdzie czasu na spotkanie….

I tak z miesiąca na miesiąc to wszystko nabiera większego rozmachu, wspólne zachody słońca, spacery, wyjazdy.

I można by powiedzieć ze ta przyjaźń(lub jakby ktoś inny powiedział „patologiczna miłość”)skończy się wraz z dekretem – który posyła mężczyznę aż 200 kilometrów dalej. Ale to nie koniec. Ta znajomość nadal trwa. Z początku trudna dla dziewczyny – opłakuje „ukochanego” jakby był umarły. On też tęskni, tęskni ale wyłącza telefony, umawia się z nią na spotkanie i w ostatniej minucie odwołuje ja. Ona jest na tyle zauroczona , że 200 kilometrów to dla niej rzut kamieniem.

I miłość trwa… On posługuje w parafii i tęskni, Ona chodzi do szkoły. O powołaniu mówi „że wszyscy idą do seminarium dla pieniędzy”

Rozmawiając mówi że ksiądz także ma prawo kochać. A Bóg ? Ostatnie wakacje spędzili wspólnie, kolejne wspólne zachody słońca, i kolejne chwile spędzone w jego ramionach. Niektóre weekendy spędza u „koleżanek…”

Tak krótko można scharakteryzować to co zbierało się w mojej głowie od pewnego czasu. To o czym trudno rozmawiać. Bo czy ta znajomość ma sens czy ta znajomość może być prawdziwą miłością? I wiele innych trudnych pytań w głowie…

A ta historia może być prawdziwa, może w Twojej parafii właśnie jest taka sytuacja.

Pamiętaj powołanie to nie tylko czas od momentu podjęcia decyzji do momentu święceń czy też ślubów… Powołanie trwa całe życie!!!

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane