Przelane na papier.
Brak tytułu (2008-10-08)
dodane 2008-10-08 13:40
" I wołamy do Niego. Pytam Go: Dlaczego, dlaczego? Stawiamy Mu żadania. Oblegamy. Wyzywamy do walki. Potępiamy Go. Jest niesprawiedliwy, okrutny, bezlitosny, nie ma serca, ani uczuć ojcowskich.
Gdyby był Ojcem, nie traktowałby mnie w ten sposób! I buntujemy się, osaczeni i bezsilni, rozbici i unicestwieni, przeciwko strasznej lewej ręce Boga.
Krzyczymy. Protestujemy. Buntujemy się.
Potem uspokajamy się sami.
Przychodzą pierwsze łzy nerwowe i palące.
I nie zdając sobie sprawy - pierwsza modlitwa.
Po niej przychodzi znużenie.
Znów jesteśmy sami.
Łzy już są bardzej łagodne.
Już modlimy sie bez prostestu
Chcemy coś pocałować... Co?
Tak. To. Już go znajdujemy: krzyż.
I tym pocałunkiem mówimy do Boga, że godzimy sie z Jego wolą, że przyjmujemy to, co On zarządził"
Mój Chrystus połamany