Przelane na papier.
Cierpienie
dodane 2007-02-25 13:48
Cierpienie dotyka każdego z nas, jednak nie każdy z tym cierpieniem radzi sobie tak samo. Cierpienie dotyka w sposób fizyczny i duchowy. Jeżeli cierpimy fizycznie prędzej czy później zaczynamy także cierpieć duchowo – chyba, że jesteśmy na tyle silni, że nie poddajemy się w drodze do zbawienia. Są jednak ludzie, którzy w bardzo prosty sposób radzą sobie z cierpieniem fizycznym – jedna mała tabletka….. ból powoli ustępuje………..możemy iść dalej…….pokonywać dalsze trudności…… i nie zniechęcać się do kolejnego bólu a wtedy powtarzamy poprzednie czynności…. Tabletka……ból ustępuje…..my idziemy dalej…….. Jest także inny typ człowieka…….człowiek taki zawsze ból przeżywa samotnie…..ból ustępuje i powoli wstajemy i wychodzimy ze swoich czterech ścian do ludzi…. Możemy dalej normalnie żyć……… tak radzą sobie ludzie z bólem fizycznym. Nie tak prosto poradzić sobie z bólem duchowym, który coraz częściej towarzyszy ludziom – niepowodzenia w pracy, zdrada najbliższej osoby, choroba członka rodziny. To wszystko składa się na problemy, z którymi nie radzimy sobie tak łatwo jak z bólem fizycznym – tutaj nie pomoże tabletka, ten ból nie ustępuje po kilku minutach. Ten ból trwa, zamykamy się w pokoju z własnym ‘ja’, łzy smutku płyną z oczu………serce boli…….na twarzy smutek….Owszem są przyjaciele, ale w tym najgorszym bólu nawet oni nie potrafią pomóc…. Przychodzą i chociaż na naszej twarzy maluje się uśmiech ciepłe słowa „ dobrze, że jesteś, nie chciałem być sam” to z niecierpliwością patrzymy na zegar, który wybija kolejną godzinę spotkania, kilka godzin, rozmawiamy ….słuchamy a myślami jesteśmy daleko….. za daleko. Przyjaciel odchodzi….on ma swoje życie…. swoje problemy, którymi nie chce się dzielić z nami – „ Ty i tak masz dużo swoich problemów…”. Znowu zostajemy sami, powoli przyzwyczajamy się do samotności…… nie rozumiemy, że to jest już choroba duszy. Każdy człowiek potrzebuje przebywać w grupie. Każdego wieczoru modlę się , aby samotność nie została ze mną na zawsze…… nie che aby powróciły tamte dni… dni kiedy bez przyjaźni, bez ludzi próbowałam znaleźć sens istnienia na świecie. Tak się nie da. Rozumiem już teraz, i proszę Cię Boże!!!.....zmień łzy smutku na łzy radości…..niech moja twarz rozpromienia się uśmiechem – nie tym sztucznym, ale szczerym uśmiechem….. , a moje serce stanie się gorące i otwarte na spotkania z innymi.