W sumie dobrze?

dodane 12:33

Wydaje mi się, że temat zmiany przepisów dotyczących aborcji wymaga dokończenia w związku z odrzuceniem tego projektu przez Sejm. Tytuł mówi co o tym sądzę. I jestem świadom, że to nie oznacza "dobrze dla wszystkich".

Już w poprzednich kadencjach Sejmu zastanawiałem się, jak to jest, że osoby, które odbieram jako wierzące, myślące, inteligentne i wrażliwe nie dążą za wszelką cenę do zaostrzenia, "uszczelnienia" przepisów aborcyjnych. Wszystkie twierdzenia typu "bo sprzeniewierzyli się Bogu", "bo dali się zwieść szatanowi", "bo czytają Wyborczą", "bo zgłupieli", albo "wyparli się wiary" odrzucałem, jako tak prymitywne, że nieprawdziwe. Widziałem, że ci ludzie nie tracili rozumu, inteligencji, wrażliwości, a jednak przyjęli taką właśnie postawę. Spróbowałem wczuć się w ich pozycję, zobaczyć całą złożoność sytuacji i wydaje mi się, że je rozumiem. To co mamy teraz może naprawdę wyglądać na najlepsze rozwiązanie dla kogoś, kto czuje się odpowiedzialny za cały naród, także tą część niewierzącą. To kwestia świadomości celu (ograniczenie aborcji) i wyborze najlepszej drogi do jego osiągnięcia. 

Ja sam - jak już napisałem w poprzednim wpisie - chciałbym wyeliminować zabijanie nienarodzonych, a jednocześnie nie wierzę, że sprawi to zaostrzenie ustawy. Realne jest natomiast wywołanie narzucaniem zaostrzania ruchu społecznego, który doprowadzi do całkowitego zniesienia zakazu aborcji.

Nie chcę tu pisać o całym cyrku związanym z przyjmowaniem/odrzucaniem ustawy przez Sejm i komisje. To czysta polityka, która rządzi się swoimi prawami. Pewnie można było to rozegrać na sto innych sposobów, które zagwarantowałyby większe "przypodobanie się" jednej czy drugiej stronie. Z drugiej strony "chamówa" tego co się wydarzyło dała mi też do myślenia. Tak jak wcześniej bynajmniej nie piałem peanów na cześć PiSu i ich niezwykłej szlachetności i bezinteresowności, tak teraz nie zgadzam się z potępianiem wszystkich w czambuł i wpierania, że chcieli się przypodobać lewakom, że okazali pogardę dla obrońców życia, że wyszło, jacy są naprawdę. Uważam, że cały czas są sobą. "O co więc tu chodzi?" - pytałem sam siebie.

Odpowiedź pojawiła się wraz z oświadczeniem pani Szydło. Skoro niemal wszystkie aborcje z ostatnich lat są wynikiem strachu matek przed chorobą ich dziecka (a skalę tego strachu pokazała masowość czarnych protestów), to trzeba zrobić coś z nim właśnie. Skupić się na udzielaniu konkretnej pomocy rodzinom tych chorych, którzy już się urodzili. I to ma sens. Trzeba sięgnąć do źródeł lęku i pokazać, że choroba dziecka nie oznacza skrajnego nieszczęścia dla rodziny. Pokazać, że państwo realnie wspiera każde życie. I to podejście rozumiem. Kobieta, która będzie wiedziała, że ma zapewniony dostęp do rehabilitacji, do środków finansowych, do odpowiedniego sprzętu i specjalistów będzie miała większe szanse posłuchać swojego sumienia i dopuści urodzenie swojego - podejrzanego o niepełnosprawność - dziecka. Tak, w to wierzę bardziej niż w zakazy.

I przyznam dodatkowo - patrząc na skalę hejtu, jaki poszedł teraz na PiS od "swoich", że ekipa p. Szydło zyskała u mnie kilka punktów w kategorii "szacun". Bo zrobili coś, co uważają za słuszne wbrew wszystkiemu. Przecież wiedzieli, że się narażają tym, którzy w tej ustawie widzieli rozwiązanie wszystkich problemów nienarodzonych dzieci. Teraz więc czekam na ten pakiet ustaw, który ma być jeszcze w październiku - okaże się....

PS. Ja naprawdę nie potępiam tych, co uważają, że zaostrzenie tej ustawy jest pierwszorzędne, niezbędne i w ogóle najważniejsze. Rozumiem, że takie myślenie ma swoje podstawy i ma nawet szansę być prawdziwe. Ja po prostu tak nie uważam i w dodatku myślę, że obiektywnie moje podejście ma takie same szanse być prawdziwe. Ale do mnie osobiście przemawia bardziej.

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane