Nie wierzę w przepisy
dodane 2016-09-23 10:44
Znów jest głośno o aborcji. Na fejsie widzę kolejne fotki znajomych kobiet popierających akcję czarny czwartek. Nie protestuję.
Już jakiś czas temu zauważyłem, że obie strony tego sporu mówią jakby o dwóch różnych sprawach. Zwolennicy zaostrzenia prawa mówią o zabijanych dzieciach. Zwolennicy złagodzenia prawa o ubezwłasnowolnionych kobietach. Dopiero niedawno zwolennicy zaostrzania zaczęli dostrzegać zajmować się problemem kobiet i widzą problem szerzej. Druga strona jeszcze nie bardzo to dostrzega, ale w końcu - mam nadzieję to zobaczy. Że chodzi TAKŻE o dzieci.
Moim zdaniem to na razie patowa sytuacja.
Ci najgłośniejsi obrońcy chcą zmusić kobiety, żeby znosiły każdą ciążę i rodziły każde dziecko sprowadzając je niejako do roli inkubatorów. Dlatego uważam, że faceci powinni bardzo ostrożnie wypowiadać się na ten temat. A najlepiej byłoby, gdyby zamiast wypowiadania się ze wszystkich sił towarzyszyli którejś z kobiet, które mają w pobliżu w ich codziennym zmaganiu się z niekoniecznie chcianą ciążą czy późniejszym wychowaniem niepełnosprawnego dziecka. Niech dopiero ci, którzy mają takie doświadczenie głośno się wypowiadają na temat przepisów. Bo wtedy będą przynajmniej odpowiednio wyrozumiali i uważni w dobieraniu słów. Zdolni do dyskusji, bo wyczuleni na słuchanie drugiej strony.
Ja nie wierzę w przepisy. Nie wierzę, że to kary za kradzież sprawiają, że ludzie nie kradną. Ci co kradną wiedzą, że przepis to nic, bo jeszcze trzeba ich złapać, potem zaprowadzić do sądu i dopiero tam skazać, co przecież często się nie udaje. A i odbycie kary nie zawsze sprawia, że przestaje się kraść.
Wolałbym, żeby dzieci nie umierały. Chciałbym, żeby ich prawa były bronione. Tak samo chciałbym, żeby nikt nie znęcał się nad nimi, kiedy są już na świecie. Żeby nie głodowały, żeby były kochane. Ale wiem, że wymaga to przede wszystkim dojrzałości rodziców, odpowiedzialności, czasem odwagi, zwykle - zmiany myślenia. I osobiście myślę, że warto o to właśnie walczyć, na tym się skupić. Choć rozumiem tych, którzy walczą o przepisy - każdy ma swoją rolę...
Nie wiem, jakie będą w końcu te przepisy. Ale mam nadzieję, że gdy spotkam kobietę, która rozważa aborcję, to uda mi się ją przekonać, żeby tego nie robiła i pomóc jej tak, żeby tego nie żałowała... I wiem, że nie osiągnę tego straszeniem czy grożeniem.