Przypowieści dziś
dodane 2016-07-26 11:22
Ostatnio zastanawiam się, jak mogłyby brzmieć niektóre Jezusowe przypowieści albo zachowania osadzone w dzisiejszych realiach...
Takim klasycznym przykładem jest dla mnie przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Szło by mnie więcej tak:
Drogą z X do Y szedł sobie człowiek, napadli go, pobili i półżywego zostawili. Przechodził tą drogą poseł PiS w drodze na Mszę św i spotkanie wspólnoty po niej, słuchający Radia Maryja, zobaczył i minął. Przechodził katecheta, w drodze na konferencję o współczesnych obliczach Pana Boga, szukający argumentów na przekonywanie niewierzących gimnazjalistów do chodzenia do kościoła, zobaczył i minął. Wreszcie przechodził prominentny członek SLD, żyjący w konkubinacie, z Gazetą Wyborczą pod pachą, przychylnym okiem patrzący na gejowski związek swojego syna... wzruszył się głęboko, opatrzył, zabrał ze sobą.... dalej wiadomo.
Jak widać, starałem się zebrać to, co "naszej" (katolskiej) mentalności uważane jest u innych za przejaw DOBRA i przejaw ZŁA. Nie wiem, czy mi się udało, ale się starałem. Mówiąc szczerze budzi to trochę mój bunt i opór... Ale obawiam się, że to z powodu mojej zatwardziałości...
Tak samo zastanawiam się czasem kim dzisiaj byłby Zacheusz... Oczywiście członkiem (znienawidzonego niestety przeze mnie) SLD... może radnym. Do tego bogatym przedsiębiorcą, który np. ma sieć lokali nocnych ze striptizem, kombinuje z ZUSem i podatkami, bo zarejestrował firmę na Cyprze, ma dom z basenem. I oczywiście żyje w konkubinacie.... I wobec wszystkich mieszkańców tego miasta, głównie wierzących i praktykujących katolików, Jezus zatrzymuje się przed nim i mówi: "Chcę cię odwiedzić, zobaczyć twój dom z basenem i zjeść obiad w twoim wypasionym ogrodzie w towarzystwie twojej konkubiny. Weź mnie do swojej wypasionej fury i jedźmy."
Czy taki Jezus jest nadal mój? Czy może już mi nie pasuje...
Zastanawiam się...