Walka
dodane 2015-07-07 10:57
Codzienność zaciska się wokół mnie coraz mocniejszą obręczą... Coraz mniej przestrzeni. Wzrok coraz bliżej ziemi, ciało coraz bardziej skulone...
Marzenia? Plany? Jedno: byle przetrwać kolejny dzień. Jak się traci poczucie sensu i przychodzi zniechęcenie to robi się naprawdę niewesoło. Nakłada się pewnie na to niepokój finansowy, bo pieniędzy ze zleceń od pewnego czasu mniej niż na co dzień potrzeba. I bolące plecy, które dają się we znaki przy każdej niemal czynności. I ta myśl, że nic się w najbliższym czasie nie zmieni. Wiem - nie pierwszy raz ten stan. Marzenie o spokojnym, stabilnym życiu traktuję jak mrzonkę. Za długo żyję, żeby nie wiedzieć, że tu, na ziemi, czekają nas co najwyżej chwile wytchnienia, okresy zadowolenia. Prawdziwy Odpoczynek będzie dopiero w Nim, po tamtej stronie. No i nie można dawać się poczuciom, przeczuciom i innym takim.
Czytam o tej walce Jakuba. Nie rozumiem o co tam poszło, ale uderza mnie, że gość najpierw odstawił rodzinę, a potem wrócił sam załatwić jakąś ważną dla niego sprawę. Może to jest klucz? Chciałbym mieć siłę i chęci do jakiejkolwiek walki. Ale może muszę wydrapać jakoś kawałek czasu na nią? Wyskoczyć "na solo"? Może właśnie w nocy, skoro w czas pozapracowy trzeba wspierać żonę przy dzieciach? Przecież to jest możliwe...
Może się okaże, że ta cała walka jest po to, żeby przyjąć tą codzienność, z nią się zmierzyć? Nie wiem, ale coś zrobić trzeba, bo bezwładność atakuje coraz więcej obszarów... Proszę Cię Panie, wskaż drogę, daj siły...