Waga cierpienia Jezusa
dodane 2015-04-08 10:57
Też się kiedyś nad tym zastanawiałem... Że w porównaniu z latami czy miesiącami cierpień ludzi w gułagach czy obozach koncentracyjnych, albo tortur w koreańskich więzieniach te 3 dni Jezusa nie mogły być takie ciężkie.
Na przykład przy okazji wystawiania całunu wiele jest rozpamiętywania szczegółów Jezusowej męki i udowadniania, że to fizyczne cierpienie, które mu zadawano było naprawdę bardzo intensywne i bolesne. No ale trudno jest - czytając Herlinga-Grudzinskiego czy nawet słuchając czasem wiadomości nie zauważyć, że niektórzy cierpieli dłużej i być może jednak boleśniej. I kiedyś dotarło do mnie, że cierpienie fizyczne to nie jest najgorsza rzecz na świecie. Są jeszcze cierpienia duchowe i emocjonalne przecież. Zobaczcie jak reaguje małe dziecko, kiedy czuły, życzliwy i kochający na codzień rodzic na nie wrzaśnie (abstrahując od tego, że nawet ma uzasadniony powód). To jest dla malucha dramat! Inne dzieciaki mogą wrzeszczeć pięć razy głośniej i dłużej, a takiego wrażenia na nim nie zrobią. A jeśli kogoś nie przekonują dzieci, to popatrzcie na zakochane pary. Gdy kochająca na co dzień niewiasta patrzy z pogardą na swojego na co dzień ukochanego i wrzuca mu seryjkę bolesnych słów. Serce pęka, czyż nie? Właśnie dlatego, że cierpienie pochodzące od kogoś, kogo bardzo się kocha jest nieporównywalnie większe niż od kogokolwiek. A Jezus właśnie odebrał swoją porcję szyderstw, poniżenia i uderzeń od tych, których ukochał ponad życie!
Są też przecież cierpienia duchowe - sławni ludzie, którzy mając wszystko - pieniądze, rodzinę, uwielbienie tłumów - wpadają w taką rozpacz i ciemności, że popełniają samobójstwo. To się przecież zdarza nad wyraz często i mało kto to rozumie. A Jezus wziął przecież duchowo grzechy całej ludzkości, wszystkie odejścia od Boga, wszystkie odwrócenia, sprzeniewierzenia, calutką tę ciemność, rozpacz i dramat i z tym wszystkim umarł. Jaka to musiała być ciemność!
Zobaczcie też o ile łatwiej jest znieść cierpienie, karę, jeśli ma się świadomość, że to zasłużone. A Jezus? Był największą, kochającą niewinnością! No i pamiętajmy, że mógł zejść z krzyża w każdej chwili! Mógł tak zakręcić Żydów i Rzymian, że by go puścili - zrobił tak wcześniej, na początku swojego nauczania, kiedy tłum chciał go strącić ze skały. On musiał na to wszystko pozwolić, żeby się to mogło stać. Ten, który rozkazywał burzy mógł sprawić, że krzyż się złamie, bicze i gwoździe rozpadną. Mógł! Mógł wreszcie tak zagadać tych wszystkich kapłanów i świadków, że pochowali by się w mysie dziury zdumieni własną głupotą! Ilu z nas pozwoliłoby robić ze sobą takie rzeczy, mając moc, by w każdej chwili to zakończyć? Aż do śmierci włącznie? Bo jako człowiek to on nie miał pewności, że zmartwychwstanie trzeciego dnia. Mógł mieć wiarę i nadzieję, ale gdyby miał coś więcej, to by się tak w ogrodzie oliwnym nie bał. No bo byłoby to jak wizyta u dentysty - poboli, ale potem będzie dobrze.
No więc dlatego Jezus cierpiał niewyobrażalnie i nieporównywalnie z kimkolwiek innym. Ale najważniejsze jest to, że teraz żyje i że Go mamy i możemy oddać Mu wszystko, bo On nie boi się teraz niczego, co moglibyśmy na Niego zrzucić.
Uff.