Po czasie
dodane 2012-07-01 22:27
Nieprawdopodobne, jak wiele czasu upłynęło od ostatniego wpisu! To smutne, że czas tak szybko ucieka. Tyle wydarzyło się, zwłaszcza złych rzeczy. Do dziś przeżywam śmierć Siostry, Jej niesamowite cierpienie w chorobie, poczucie osamotnienia i strach. Razem z bratem byliśmy przy NIej codziennie, ale umiera się zawsze w samotności i nikt nie jest w stanie zrozumieć takiego cierpienia! Pan Bóg dopuszcza cierpienie, ale my najczęściej nie jesteśmy na nie gotowi. Stąd pytanie: dlaczego?
W tym dramacie umierania pojawił się jedem promyk nadziei - Siostra przyjęła sakrament namaszczenia chorych! Co w tym dziwnego? A no to, że była przeciwnikiem kościoła, powtarzała najdziwniejsze informacje wyczytane np. w tygodniku "Nie" nie mając możliwości skonfrontowania z rzeczywistością, bo nie była religijna, do kościoła po prostu nie chodziła. Pan Bóg jednak nie opuszcza nikogo. Dał jej pocieszenie, którego potrzebowała i mam nadzieję - ulżył jej w straszliwym lęku przed umieraniem. Mam w tym skromny udział, ponieważ to ja w jej imieniu poprosiłam o sakrament. W mojej rodzinie nikt tak naprawdę nie wierzy w Boga! Przykro mi, kiedy uświadamiam sobie, że w swojej chorobie nie będę miała pomocy duchowej. A jak żyć bez Boga w cierpieniu, jeśli na co dzień nie można się bez NIego obejś?. Tymczasem lepiej nie myśleć o tych sprawach.