Uncategorized
Powroty
dodane 2010-05-22 22:44
To, mam nadzieję udany, kolejny powrót do Boga.
Całe swoje życie zawierzyłam Jemu, szczerze kocham Go i łapię się kurczowo w chwilach zagrożenia, zwątpienia... A jednak tak często, bardziej czy mniej świadomie, łamię Boże prawa, ranię Tego, który jest jedyną moją nadzieją, moim oparciem i ratunkiem. I zawsze szczerze żałuję, postanawiam więcej Boga nie obrażać i ... dobrej woli starcza na jakiś czas. Potem kolejny upadek, itd. Wiem, że grzeszność jest przypisana do każdego człowieka ale ja naprawdę nie chcę tak żyć. Cóż, kiedy wola taka słaba, a powodów do grzechu coraz więcej. Staram się pracować nad sobą, nie poddawać pokusom, panować nad złymi myślami i emocjami. I najczęściej jest dobrze. Ale przychodzi moment, kiedy już nie potrafię udźwignąć ciężarów, które zwala na mnie najczęściej ten, co powinien być moim wsparciem, podporą. Nie potrafię unieść już tego nie kończącego się narzekania, gderania, czepiania się, tych wiecznych oskarżeń i zarzutów nie tylko pod moim adresem, pretensji do całego świata. Przerasta moją odporność psychiczną towarzysząca narzekaniom potężna dawka epitetów i przekleństw. Odważę się powiedzieć, że to mąż jest podstawową przyczyną moich upadków. Jego trudny charakter generuje we mnie złe myśli, niechęć i gniew. A słaba psychika i jakaś nadzwyczajna nieudolność życiowa sprawiają, że muszę zajmować się wszystkimi, nawet typowo męskimi sprawami. Rośnie moje zmęczenie i zniecierpliwienie. Nie trudno zgadnąć, jakie są tego konsekwencje.
Mimo to trwam, staram się dotrzymać złożonej przed wielu laty przysięgi. Nie mam wielkiego wpływu na swoje uczucia, tak konsekwentnie i systematycznie niszczone, lekceważone. Ale szczerze - nadal mąż jest mi bliski i bardzo mi na nim zależy. To mnie, niestety, niszczy, bowiem pozwala drugiej stronie na więcej... Błędne koło...
Dzisiejsza spowiedź nie przyniosła mi ulgi. To pewnie nie tylko wina mego usposobienia, ale i dyspozycji spowiednika. Szkoda, tak bardzo potrzebuję wewnętrznego spokoju, poukładania moich skomplikowanych spraw, uporządkowania sumienia. W Panu Bogu nadzieja. Chcę wrócić do dobrej praktyki codziennej mszy św. rano, przed pracą - pamiętam, że codzienne problemy miały wtedy zupełnie inny ciężar gatunkowy. Z Bogiem wszystko było łatwiejsze.