Uncategorized
Brak tytułu (2010-07-30)
dodane 2010-07-30 21:48
Kończy się dzień, dobry dzień. I dobry, choć bardzo pracowity, weekend. Niedziela spokojna, mimo krótkiego spięcia z Ewunią. W parafii uroczystości odpustowe, do których dobrze się przygotowałam, dzięki czemu mogłam ofiarować uzyskany odpust za moją zmarłą Siostrę. Z nadzieją, że Jej dusza odzyska spokój. Tak bardzo chciałabym, żeby Siostra nareszcie była szczęśliwa - bez cierpienia, bez zniewag i poczucia krzywdy, które towarzyszyły Jej przez ponad ćwierć wieku życia małżeńskiego. Tak dobra osoba zasłużyła na lepszy los, na miłość i szacunek męża i córki, na wdzięczność za ogromne poświęcenie dla wszystkich, którzy stanęli na Jej drodze. Ufam, że Pan Bóg wynagrodzi wszystkie cierpienia i da Jej szczęście, które obiecał na chrzcie świętym.
Często doświadczam podobnych przykrości, także ze strony najbliższych, zdaje mi się jednak, że jestem znacznie silniejsza, silniejsza Bogiem. Wiara choć niedoskonała, niedojrzała jest potężną bronią przeciwko wszelkim trudom, negatywnym doświadczeniom, przeciwko złu tego świata. Wiele razy upadam, nie daję rady, ale podnoszę się z nowymi siłami, z ponowną wolą trwania w dobrym i nie poddawania się wpływom zła. Pan Bóg dobrze nas zna, wie, jak wiele wysiłku kosztuje mnie dźwiganie moich problemów, chodzenie z podniesioną głową mimo istnienia powodów do wstydu, zażenowania. Na wiele spraw nie mam żadnego wpływu, ale ponoszę konsekwencje nieprzemyślanych lub wręcz lekkomyślnych i naiwnych działań bliskich mi osób. I muszę normalnie żyć z pewnego rodzaju piętnem, choć nie wiem, czy dobrze rozumuję. Bo za dorosłe osoby już nie odpowiadam, każda z nich ponosi własną odpowiedzialność za swoje działania. A jednak więzy rodzinne nie pozwalają pozbyć się myśli o współodpowiedzialności. Bo jak można nie przejmować się odejściem córki do sekty, nie przeżywać żalu, smutki i wstydu ? Przecież świadczy to o popełnionych błędach czy zaniedbaniach wychowawczych, o problemach w rodzinie. Jakie znaczenie ma fakt, że w chorej rodzinie usiłowałam stworzyć normalne warunki życia i rozwoju dla dzieci? Kto dziś o tym pamięta? Nawet dzieci krytycznie wspominają dziecięce lata - ja natomiast czasami żałuję swojego trudu i poświęcenia kosztem własnego zdrowia i osobistych potrzeb, bo efekty wychowawcze są niezadowalające.
Byłoby mi dobrze i spokojnie, gdyby nie całkiem przyziemne problemy - finansowe. Jest mi tak ciężko, czasem sama nie potrafię pojąć, jakim cudem wiążę koniec z końcem. Chciałabym podjąć dodatkową pracę, ale gdzie? Tyle rodzin przeżywa podobne problemy... Nie tracę nadziei, że w końcu wyjdę na prostą.