Uncategorized
1 listopada
dodane 2009-11-03 00:15
Czas refleksji i zadumy o przemijaniu. Chwile, które wyraźnie wskazują, że należy pogodzić się z myślą o zakończeniu naszej ziemskiej wędrówki. Pocieszam się, że z chwilą śmierci człowieka zmienia się jego życie, ale się nie kończy. Nowy rozdział zaczyna się spotkaniem Boga, przed którym w końcu trzeba zdać sprawę ze swych czynów. Dlatego też warto jak najwcześniej zacząć myśleć o nieuchronności śmierci. Aby dany nam czas wykorzystać jak najlepiej, żeby zdążyć naprawić wyrządzone krzywdy, zrozumieć naukę Chrystusa i nareszcie wg niej żyć.
Wielu ludzi uważa się za prawdziwych uczniów Chrystusa - promieniują entuzjazmem i radością, są pełni nadziei, aż serce rośnie! Niestety, wśród nich widzę wielu przesadnie przekonanych o jakości swej wiary, zadufanych w sobie. Zdarza się, że próbują "wychowywać" innych, w sposób często mało delikatny wytykają wady, krytykują chcąc chyba w ten sposób naprawiać świat. Dotyczy to nie tylko młodzieży. Także ludzie starsi nie zawsze potrafią uszanować uczucia innych, są zbyt radykalni, nawet napastliwi, chociaż przecież z wiekiem przybywa dystansu do problemów, tolerancji dla ułomności ludzkich, wyrozumiałości. Z pewnością bardziej powinniśmy pozostawić ocenę Panu Bogu. Żałuję, że nie ma wiarygodnej możliwości skonfrontowania osądów ludzkich i Bożych.
Ja obawiam się, jak wypadnie moje z Bogiem spotkanie, kiedy przyjdzie czas, choć przecież staram się żyć uczciwie, bogobojnie. Wiem przecież, że normy wyznaczone przez ludzi są tendencyjne, subiektywne, często fałszywe. Często nie zauważamy zła z prostej przyczyny - wszechobecność zła znieczula nas, zobojętnia, pozbawia wrażliwości, a tempo życia nie sprzyja refleksji. Więc staram się pamiętać o tych szlachetnych, co odeszli i z wielkim wzruszeniem zatrzymuję się przy ich grobach. Kiedyś stanowili autorytety, a i dziś nadal mogą być wzorem do naśladowania. Ilu jednak chce ich słuchać i naśladować? Gdzie podziały się prawdy uniwersalne, ponadczasowe, które nigdy nie traciły aktualności? Czy poświęcenie tych ludzi, czasem ofiara z życia, były niepotrzebne? Nie, przynajmniej Kościół nigdy nie zapomina - o prostych i wykształconych, biednych i zamożnych, oddanych Bogu i ludziom, świętych i męczennikach. Kościół jest dla mnie oparciem, drogowskazem.
Niestety, dzisiejsza młodzież niezbyt chętnie czerpie z doświadczeń pokoleń. Czy to cecha nowych czasów i tzw. wolności ? Modnej dziś przebojowości ? Czasem ścieram się z młodymi o prawdy dla mnie bezdyskusyjne, dla nich - bez znaczenia. Pół biedy, kiedy doświadczam tych "przyjemności" np. w pracy - zawsze mogę próbować się wybronić merytorycznie. Gdy naruszają intymną sferę uczuć, doznań, przeżyć, trudno przekonywać do swoich racji, wypada uszanować prawo drugiego człowieka do własnego zdania, sposobów wartościowania spraw i odczuwania. Dlaczego zastanawiam się nad tym ? Ano dlatego, że nawet 1 listopada, w pełnym refleksji i zadumy dniu, zazgrzytało we mnie - cmentarze były ludne, gwarne, wesołe, prawie piknikowe ! Trudno było pomodlić się w skupieniu przy grobach Bliskich. Młodzi rodzice przekrzykiwali swoje dzieci, widziałam balony, papierosy i termosy. Zauważyłam też kilka piesków, które nie mogły same zostać w domu. Szczytem było, kiedy w czasie Mszy św. odprawianej na cmentarzu przed ołtarzem, a nawet przed Chrystusem eucharystycznym snuli się, tam i z powrotem, ludzie (na ogół młodzi), zakłócając przebieg liturgii. Bez żadnych zahamowań, bez skrępowania... Nikt z nas uczestniczących we Mszy św. nie zareagował, ważniejsza była świadomość dziejącej się tajemnicy. Ale refleksja i smutek pozostały. Z powodu tego, że wielu ludzi lekceważy nie tylko świętości, ale i zwykłych ludzi - brakuje szacunku dla drugiego człowieka i podstawowych norm kultury. Niestety, dominują w tym młodzi - pewni i zadowoleni z siebie.
Często widzę roześmianą, rozgadaną młodzież... w kościele. Jakoś nie ma na nią mocnych - ludzie wokół z wielką cierpliwością pozwalają sobie zakłócać święte obrzędy, rodziców brak (zbyt zapracowani , by przyjść do kościoła), księża celebrują. Więc spokojnie można sobie pozwolić. Ze zdziwieniem zauważyłam kiedyś, że w tym gronie znajdowała się również grupa tej lepszej, zaangażowanej młodzieży. Może solo łatwiej niż w grupie ?
Chciałabym, żeby chrześcijanie, jak kiedyś, byli żywym świadectwem Chrystusa, by swoimi postawami pokazywali piękno przynależności do Kościoła, by przyciągali tych obojętnych lub letnich. Wracajmy pamięcią i sercem do naszych Zmarłych, uczmy się na Ich błędach, korzystajmy z dorobku pokoleń. Odbudujmy nieco wyszczerbiony wizerunek uczniów Chrystusa. Wieczny odpoczynek racz Im dać, Panie...