Uncategorized
Refleksja
dodane 2009-10-27 22:36
Dziś przeraziło mnie uświadomienie sobie strasznych cech, o które siebie nigdy nie podejrzewałam - egoizmu, zawziętości, nieczułości i podobnych. Miałam o sobie znacznie lepsze zdanie, a już na pewno nie przyznałabym się do egoizmu. A jednak...
Z troską cały czas myślę o fatalnych wyborach córki, o jej kolejnym nieudanym związku i zastanawiam się, co dalej ? Serce boli, kiedy patrzę na nieszczęście tej mądrej, dobrej i wartościowej dziewczyny - jednocześnie tak naiwnej i niedojrzałej życiowo. Wielka potrzeba miłości, której nie dość było w rodzinnym domu, potrzeba oparcia i zaufania drugiemu człowiekowi powodowały dotąd nieciekawe wybory. Naiwność, nadmierna szczerość i upór córki sprawiają, że wszelkie rady i ostrzeżenia nie docierają. A potem płacz ... Po ostatnich dramatycznych wydarzeniach postanowiłam pozostawić ją z problemami, aby sama zastanowiła się nad swoim życiem. Nie można przecież ciągle ratować dojrzałej już kobiety tym bardziej, że w normalnych sytuacjach mnie nie potrzebuje. Działam niejako na zasadzie gaszenia pożaru. Stąd to moje postanowienie. Nie zmieniłam zdania nawet słysząc o problemach finansowych - nieuregulowanych opłatach, braku środków na życie. W końcu pracują, powinni rozsądnie zarządzać środkami, a nie np. podejmować szaleńcze (kosztowne) eskapady, które niczemu nie służą. Nawet nie łagodzą napięć w małżeństwie.
Wczorajszej nocy też myślałam o córce. Ogarnął mnie niesamowity niepokój, nie do opanowania. Sen odszedł, pojawiły się natrętne myśli o jej strasznym samopoczuciu i bezradności z powodu uwikłania się w długi, o pustce i samotności wynikającej z braku oparcia w mężu (skąd ja to znam?!), o tym, że nie dojada, że głodna jest także jej córeczka... A ja postanawiam ją teraz wychowywać ! Co ze mnie za matka? Długo płakałam, nie potrafiłam uspokoić sumienia, czułam się zła, nieodpowiedzialna i wyrachowana. Jakże chciałam naprawić swój błąd, przytulić ją, pocieszyć, uspokoić. Pojawił się straszny żal, że moje dziecko nie może na mnie liczyć! Wciąż jest "karana" - raz przez męża, innym razem przez mamę. A to naprawdę bardzo dobra, wartościowa dziewczyna, dziś mocno zagubiona i nieszczęśliwa.
Postanowiłam przynajmniej pomóc jej w sprawach materialnych, skoro nie mam wpływu na małżeństwo. Z rana sporządziłam przelew, a potem poprosiłam ją o wskazanie zaległości do zapłaty. Nie mogłam pominąć kilku uwag, to się jej należało. Mimo to była bardzo wzruszona, powiedziała, że już nie wiedziała, co myśleć, jak żyć...Chyba odetchnęła z ulgą, bo poczuła, że nie jest sama. Umiem to sobie wyobrazić, też lepiej się poczułam.
Mama rzeczywiście nigdy nie powinna opuścić swojego dziecka. Czyż my jesteśmy tacy mądrzy, święci, bez winy, żeby uzurpować sobie prawo do dekretowania życia innego człowieka ? Zwłaszcza dziecka ? A gdyby tak Pan Bóg zechciał nam odpłacać wg naszych "zasług" ? Strach pomyśleć.