Uncategorized

Samotność

dodane 21:28

Jestem samotna, straszliwie samotna. Obok mnie tyle ludzi, a ja czuję się opuszczona, bardzo smutna, bez chęci do działania. Jestem potrzebna tylko do pomocy, do naprawiania tego, co "się zepsuło", pocieszania, finansowania... Jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, że ja też chcę, żeby mnie dostrzegać z moimi potrzebami, pragnieniami. Ja też mam problemy, których nie potrafię rozwiązać, bo mnie przerastają. Przydałaby się mądra rada albo uspokojenie. Póki co, dźwigam sama wszystkie sprawy i powoli "wysiadam". 

Wydawało mi się kiedyś, że jestem w stanie przenosić góry! Miałam tyle optymizmu, że obdzieliłabym nim sporo osób. Kochałam i byłam kochana.  Czułam, że jestem ważna dla męża, miałam po co żyć.

Teraz doświadczam jedynie uczuciowej obojętności męża i nieustających pretensji o wszystko. Wszystko mu przeszkadza, wszystko krytykuje - wieczny malkontent, zrzęda i w dodatku choleryk.  Chyba to główna przyczyna mojego przygnębienia. Od długiego czasu mam na niego alergię, z trudem powstrzymuję swoje reakcje na kolejne "występy", odczuwam wyraźny wpływ na swoją psychikę i zdrowie fizyczne. Ileż można znieść uwag czy zarzutów ? Jak długo można słuchać narzekań i przekleństw ?

Przed tygodniem była 25 rocznica naszego ślubu - nie pamiętał ...  Przypomniałam, miałam nadzieję na jakiś gest, dobre słowo na tę okazję - przeliczyłam się.  Mur i obojętność ...   W zamian dałam mu swój prezent - weekend w atrakcyjnej miejscowości. Przyjął go bez "dziękuję", ale był raczej zadowolony.  Było bardzo miło, dzięki towarzyszącym nam A. i K., wspaniałym krajobrazom, pięknej pogodzie i urokliwemu miejscu. A więc warto było!

Po powrocie znów szaro i drętwo, ale był mały promyczek! Tak bym chciała nie tracić  nadziei, że coś jeszcze może się zmienić.  Czuję się taka zmęczona. Powinnam włączyć się w życie W., znów z nim wyjeżdżać,  dzielić zainteresowania, rozmawiać, słuchać. Staram się, ale straciłam do niego zaufanie - boję się wyjazdów, unikam rozmów, bo każda kończy się złośliwościami czy nawet sprzeczką, z największym wysiłkiem słucham soczystych monologów, często nie reaguję na wulgaryzmy, żeby nie podgrzewać temperatury.  Tyle wyrzeczeń i tak marne efekty...  Ale przecież nie tracę nadziei, wciąż staram się, zabiegam - otwarcie czy dyskretniej - troszczę się, choć pozornie wydawać się może, że mniej mi zależy. Jest dla mnie ważny, jest częścią mego życia, mężem i ojcem moich dzieci.   Przeżyłam z nim tyle lat, tyle dobrych, szczęśliwych chwil, tyle problemów i trosk. Czy to nie powód, żeby trwać przy nim z oddaniem, wiernie, zgodnie ze złożoną przysięgą małżeńską?

Ale potrzebuję wsparcia, często brakuje mi cierpliwości, z wiekiem coraz mniej sił fizycznych. Coraz częściej miewam "dołki" i "doły",  sięgam po alkohol, żeby choć przez chwilę poczuć komfort swobody, luzu. Jemu to podobno pomaga. Boję się o siebie, więc szukam pomocy. Zdarza się, że na krótko pomaga. Ale wciąż jestem sama... Bo to on powinien być przy mnie... 

Jedyna nadzieja w Panu Bogu. Modlę się o silną wiarę, żeby umieć do Niego wracać.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane