Nigdy nie czekają
dodane 2023-05-18 19:24
Czyli życiu, radości, miłości i samotności
...Siadywał wśród nas zdruzgotany nie wiedząc co z sobą począć. Ich małżeństwo.... Ha, może i wypłynęło z wielkiej miłości. Wszak dla Mauli zostawił inną. Znali się tyle lat. A po ślubie... Praca, dziecko, dziecko, praca... Kochał córkę. Tylko tyle było do zrobienia poza domem. Trzeba było zarobić, żeby nie było marudzenia. Wracał więc późno. Zbyt późno. Nie wiadomo gdzie jeszcze snując się wieczorami. No i się skończyło. Maula znalazła innego. Takiego, który bardziej odpowiadał jej finansowym aspiracjom. Wanoik poszedł w odstawkę. Teraz snuł się jak zmęczony ciągłym uciekaniem zaszczuty zając, próbując mimo wszystko zbudować dom swojego życia na nowo. Zastanawiał się jak do tego muru, jaki budowano między nim a córką, przystawić drabinę. Żal było patrzyć…
… Aljen zdjął słuchawki z uszu. - Fajna piosenka. Wyjął dżeka z gniazda i przez liche laptopowe głośniczki popłynęła skoczna melodia. „Co mam zrobić. Czy cię kochać czy wędrować ?Nie wędruję serce boli, zostać z tobą nie pozwoli. Jak cię kochać moja droga, gdy zielona latem droga….”. Piosenka o tęsknocie, o wciągającym jak narkotyk wędrowaniu, o rozpierającej piersi radości tak wielkiej, że chce się szeroko rozłożyć ręce i tańczyć. „Wrócę tutaj na jesieni” – obiecuje w końcu wyśpiewujący piosenkę. Czy może być piękniejsza perspektywa? Jeszcze trzy miesięca, cztery, może pięć – wrócę. To przecież nie długo. Ale – kończy się piosenka – ona do jesieni nie poczekała.
- Takie są kobiety Xipopo – westchnął Aljen. Nigdy nie czekają. Penelopy to tylko wymysł naszych męskich tęsknot.
- Nie? - spytałem nie bardzo wiedząc co powiedzieć.
- Mnie moja pierwsza dziewczyna rzuciła parę dni po tym, jak się dowiedziała, że za pół roku z racji pracy w delegacji będę musiał na roku półtorej nieco zmniejszyć intensywność naszych spotkań – odparł.
- Nieco?
- Wracałem do domu praktycznie co tydzień. Na całe długie weekendy. Zresztą gdybym miał do kogo wracać, byłbym pewnie co tydzień regularnie. Bez tego…
- Może nie wiedziała? Może myślała, że będzie ciągle sama musiała tęsknić?
- Xipopo, jakie to ma znaczenie, gdy się kogoś naprawdę kocha?
- No wiesz – chciałem wyjaśniać, ale Aljen wpadł mi w słowo:
- One nie kochają facetów tylko właśnie to swoje ciepełko, to swoje poczucie stabilizacji, poczucie bycia adorowaną. Facet jest im potrzebny tak jak tobie krawat.
-Yyyyy? - nie rozumiałem.
- No, jako ozdoba całości. Jako coś, czym mogą się pochwalić. Jedna ozdóbka się zawieruszyła, potrzebna nowa, bo jak będzie wyglądać – rzucił sarkastycznie.
- Jesteś zbyt surowy – odparłem
- Jestem pozbawiony złudzeń Xipopo. Kobiety nigdy nie czekają. Ani do jesieni ani do wiosny. Bez ceregieli oddają serce temu, kogo mają na miejscu. Choćby był skończonym łachudrą i nie było w nim za grosz romantyzmu. Zresztą – zawiesił głos – nie nieważne. Innym razem.
Przez twarz Aljena przemknął jakiś nieokreślony grymas skończony ledwo widocznym przygryzieniem warg. Na znak, ze skończył rozmowę założył z powrotem na uszy słuchawki. A ja zostałem sam ze swoimi myślami. Nie czekają? Nie wiem. Wiem za to, że potrafią zadziwiająco szybko przechodzić od przyjacielskiej zażyłości do kompletnej obojętności. Jakby po prostu skreśliły z listy.