Kap kap kap

dodane 00:17

Gdy tych kropli wiele, powstaje szszszszszszszsz....

Człobliser (człowiek z blizną w sercu) zamknął za sobą drzwi i zapalił stojącą na stole świecę. Było cicho, było przytulnie, było sucho. Nie to, co na dworze, gdzie od paru godzin lało jak z cebra. Można było zdjąć przmoczone buty, z grzbietu ściągnąć przmoczoną koszulę... Wszytko. I sięgnąć do szafki po suche rzeczy. Potem umycć się,  zapalić przygotowane w kominku drewno, potem... Potem zrobić to wszystko, co można robić odpoczywając. Skulić sie na stojącej przed kominkiem kanapie, rozpokoszać odczuwanym na twarz cieplem ognia, smakować to, co można zjeść i wtedy, gdy zmęczonemu nie chce się nawet przeżuwać: pomidora z serem w balsamicznym occie z oliwą... I kiedy zmęczone oczy zamyką się, pozwolić im się zamknąć. A kiedy chcą się otworzyć - pozwolić im się otworzyć. Niczego nie musieć, niczego nie planować. Wszak w radio mówili, że przez parę najbliższych dni pogoda się nie zmieni...

Ale o tych paru dniach dalej się nie zmieniła. Za oknem trwała szaruga, świat choć tak zielony, wydawał się blilsko szarości... Człobliser włączył radio. "Jutro będzie słońce" usłyszał głos spikera... Więc jeszcze jeden dzień. Choć odpoczywaniem można się zmęczyć, jeden dzień - nie szkodzi.

Następnego dnia za oknem nic się nie zmieniło. Człobliser znóœ włączył radio. Tym razem głos spikera oznajmiał: w calym kraju slonecznie tylko na krańcach.... No tak, był właśnie na tych krańcach. ALe jutro: tak jutro i tu będą przejasnienia.

Jutro obudziło się jeszce bardziej szare. Choć głos radiowego spikera ogłaszał, że wszędzie już słońce. Niemożliwe! Co sie dzieje!? Może za godzinę? Może dwie?

Następnego ranka niebo było bardziej jeszcze posępne. Choc spiker w radiu triumfalnie głosił, że wszędzie jest już wspaniała pogoda. Cieplo, 29, 30 stopni. Człobliser nie wytrzymał. Spakował plecak - wszystkie rzeczy wszak wususzone - i wyruszył. Ale po trzech godzinach wrócił. Nie, to nie miało sensu. Może jakaś stara prognoza pogody w tym radio?

Mijały dni. Progoza w radio wielokrotnie się zmieniała. Raz miało byc słonecznie, raz deszczowo. Tylko w świecie Człoblilsera nieustannie padal deszcz. Choć wychodzil, nieraz na kilka dni, ciągle wracał. Ciągle lało jak z cebra. Tak minęlo lato, przyszła jesień. Mokra, dżdżysta. Tak, słońce czasem się pojawiło. Na parę minut. Zaraz jednak przykrywały je następne chmury. I tak przyszło zima, po niej wiosna, po niej kolejne lato... Niebo nieustająco pokryte był chmrami. Choć radosny głos pogodynek różnych stacji informował o przejaśnieniach, słońcu, ba, nawet suszy....

W kończu Człobliser zrozumiał. Gdzieś, kiedyś, niezauważalnie przekroczył próg innego świata. Na pewno. Dziwiło go z początku, że podczas prób opuszczenia swojego azylu nigdy nikogo nie spotkał. Świat opustoszał. Jedynym dowodem, że istniał nadal były głosy z radia informujące o wydarzeniach z kraju, świata, o wyborch, zamachach, wojnach, spotkaniach polityków, wynikach gospodarczych.. Wszystko było tam po staremu. Nawet prognozy pogody. Tylko świat wokół niego opustoszał. Tylko tu, z krótkimi przerwami ciągle padal deszcz.

Jak odnaleźć drogę do starego świata?

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane