O obmowie ciąg dalszy
dodane 2015-09-22 14:41
Ofiarą się jest raz. Potem drugi i trzeci i znów...
Opowieść Andronika o mędrcu pouczającym kopanego, by głośnym krzykiem nie odbierał swoim oprawcom prawa do dobrego imienia (pisałem o niej w poprzednim wpisie) nie dawała mi spokoju. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Z jednej strony wiedziałem, że bez przebaczenia nie ma pokoju. Odwet jest jak goniące się krople. Gdy się mnożą mówimy o deszczu. Czyli wojence, w której pojedyncze krople już nie mają znaczenia. Z drugiej wiedziałem, że przecież nawet przebaczenie trzeba ujarzmić w karby rozsądku. Dlatego kiedy spotkałem Andronika na ulicy, gdy obładowany siatkami wracał ze sklepu zagadnąłem go tę jego midraszową interpretację przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Na chwilę zamilkł, jakby się zasępił. Spojrzał gdzieś w dal.
- Xipoopo – powiedział smutno. - Czy myślisz, że te rany i to oskarżenie o grzech obmowy to ostatnia krzywda, jaka spotkała tego pobitego z mojej opowieści?
- Nie rozumiem.
- To pomyśl, co się mogło się stać później. Ot, ten pobity i obrabowany spotyka kiedyś swoich oprawców. Dajmy na to razem pracują w winnicy.
- I co – pytam dalej nie rozumiejąc.
- No wyobraź to sobie. Jak to przy pracy w winnicy. Wesołe rozmowy, perlisty śmiech dziewczyn. A on wie, że ma przed sobą złoczyńców, którzy go pobili i obrabowali. Powiedzieć coś? Nie tylko zgrzeszy. Z dużą dozą prawdopodobieństwa wszyscy uznają, że pierdnął w towarzystwie. Nie, lepiej się na coś takiego nie narażać. Przecież w tej grupie i tak nie ma wysokich notowań. Chodzi jakiś taki markotny, nie udziela towarzysko, nie śmieje się. A bandyci? Czym tu się smucić? Dziewczyny się do nich usmiechają, z lubością słuchają ich żartów. O ich podłości nikt nie wie. Są schowani za miłosiernym milczeniem nieszczęśnika. No i w przeciwieństwie do niego mogą trochę poszastać zrabowaną mu przedtem kasą. No to wyobraź sobie: on smutas bez pieniędzy, oni rozgadani, towarzyscy, hojni i zawsze uśmiechnięci. Kogo twoim zdaniem towarzystwo będzie bardziej lubiło? Do kogo będą się uśmiechać dziewczyny? Z kim chętniej znajomi pogadają albo napiją się wina?
- To co, mamy nie wybaczać i opowiadać o ułomnościach bliźnich? – spytałem zdezorientowany. Andronik się zamyślił.
- Xipopo, bez przebaczenia nie da się budować przyszłości. Ale jeśli uważasz, że ktoś z twoich znajomych powinien innemu znajomemu wielkie krzywdy wybaczyć, miej też odwagę stanąć obok niego, gdy widząc powodzenie, jakim cieszy się jego krzywdziciel, zrobi się markotny i zgorzkniały. Nawet jeśli zacznie obmawiać, a ludzie zaczną się od niego odwracać jak od kogoś, kto pierdnął w towarzystwie, nie zapominaj, kto jest katem, a kto ofiarą.
- Hmmm...
- Tak, wiem Xipopo. Być może wszyscy jesteśmy jakoś ofiarami. I złem, które czynimy próbujemy leczyć dawne zranienia....
- Myślisz?
- Mam nadzieję
- Andronik, - chciałem jeszcze zapytać go, skąd tyle wie o samopoczuciu skopanych.
- Przepraszam cię, Xipopocatapel – odparł trochę oficjalnie Andronik nie dając mi dokończyć. -Spieszę się do domu. Wieczorem przychodzą goście i żona czeka na te zakupy.
Nie zatrzymywałem go. Zbyt dobrze wiedziałem co znaczy zlecony przez żonę obowiązek. Tylko ruszając w swoją stronę zastanawiałem się ilu smutnych, których widzę wokół siebie, to ofiary czyjejś nieprawości.