Mało dobraną byli parą. Ona pełna energii, chętnie podejmująca nowe wyzwania. On cichy, wycofany, wystraszony wszystkim, wykraczało poza rutynę dnia.
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, siedmioma dolinami o siedmiu morzach już nie wspominając...
Był ponury, dżdżysty dzień. Taki, w którym myśli niejednego krążyły wokół sznurka z pętelką zamocowanego gdzieś na gałęzi. Atmosfera w biurowym pomieszczeniu też nie była najlepsza. Jak w taki dzień pracować?
To był męczący dzień. Powoli zaczynało się już robić szaro. Temperatura wyraźnie spadła i pot zalewający nas przez cały dzień wędrówki teraz nieprzyjemnie wystudzony zaczynał kąsać chłodem.
Niebawem wybory. Skończy się tzw. kampania wyborcza. Po co właściwie jest? Czy o partiach, zwłaszcza rządzących nie świadczy najlepiej to, co robią i zrobiły?