klerix
Castel Gandolfo (dzień trzynasty)
dodane 2010-08-09 22:09
Słowo stało się Ciałem. Zapowiadaną przez Was wizytację, a właściwie przyjacielskie odwiedziny ks. Zbyszka Woźniaka i ks. Jacka Lewińskiego stały się faktem. Spotkaliśmy się na Termini – głównym dworcu kolejowym Rzymu, skąd wyruszyliśmy na spotkanie z następcą św. Piotra – papieżem Benedyktem. Dołączyli do nas również, przebywający tutaj na urlopie, ks. Andrzej Malczyński i kl. Piotr.
Kiedy przybyliśmy na miejsce, najpierw czekało nas ciężkie, strome podejście do rezydencji papieskiej, a potem ponad dwugodzinne oczekiwanie na Biskupa Rzymu. Kiedy zostaliśmy wpuszczeni na dziedziniec, zajęliśmy miejsca stojące około 20 metrów od balkonu, z którego przemawiał papież. Za sobą mieliśmy grupę z Polski, z Podkarpacia, a obok siebie Włochów, z którymi najpierw się przekrzykiwaliśmy na nabożne pieśni i piosenki – potem jednak okazało się, że znamy te same pieśni, tylko że w różnych językach. I tak popłynęły: „Madonna nera” (Czarna Madonno), „Emmanuel”, „Szukajcie wpierw”, oraz w języku powszechnym – „Laudato Si” i „Ubi caritas”.
Kiedy wyszedł do nas Benedykt zrobiła się wrzawa na dziedzińcu: klaskanie, machanie „czym się da” (myśmy np machali gitarą i koszulką reprezentacji Polski) i pokrzykiwanie w wielu językach. Kiedy jednak przemawiał Papież – nastała cisza, wszyscy ze skupieniem wsłuchiwali się w krótką katechezę (choć pewnie niejeden na placu nie rozumiał o czym była mowa), wyłapując przynajmniej jakieś poszczególne słowa. Po katechezie i Aniele Pańskim rozpoczął się czas pozdrowień. Kiedy przyszedł czas na Polaków – zaczęliśmy śpiewać „Mój Zbawiciel” (żeby ciągle nie odgrzewać tej samej starej „Barki”). Papież chyba przeczuwał, że coś się będzie działo, bo podczas pozdrowień zerkał w stronę Kingi, trzymającej w pogotowiu gitarę. Tym, którzy transmisję oglądali w telewizji nie musimy chyba tłumaczyć, że pociągnęliśmy do śpiewu znaczną część Polaków. Boję się jedynie, że nie ma chyba takiego zwyczaju na Aniele Pańskim, bo nikt prócz naszych krajanów nie wyrywał się do śpiewu.
Po dość sprawnym opuszczeniu papieskiej rezydencji udaliśmy się do kościoła San Tomasso da Villanova, gdzie przy licznej jak na jedną wspólnotę oazową koncelebrze (5 kapłanów z Polski), odprawiliśmy Eucharystię jako wyraz koinonii z innymi wspólnotami w diecezji – w naszym dniu wspólnoty. Najpierw spotkanie z biskupem (wprawdzie nie było żadnego biskupa z naszej diecezji, ale był przynajmniej Papież – Biskup Rzymu), a potem Msza pod przewodnictwem Moderatora diecezjalnego. Kazanie wygłosił ks. Jacek. Po skończonej Eucharystii przyszedł czas na Agape, którą ze względów organizacyjnych spożywaliśmy w kilku grupach. Wreszcie przyszedł czas na od początku zapowiadane „nawiedzenie jeziora” – jedni zażywali kąpieli wodnych a inni słonecznych. Mimo, że dzień wspólnoty z powodu braku jakichkolwiek innych wspólnot oazowych był przewidziany jako dzień wypoczynku, wróciliśmy do domu bardzo zmęczeni... Teraz trzeba iść spać (23.31), bo jutro mamy już ósmy dzień i powrót do tajemnic bolesnych.
PS Dziękuję za modlitwę i pozdrowienia od wszystkich, szczególnie Martynie (x. Jacek przekazał). Pozdrawiam Agnieszkę, Damiana, Karolinkę i mojego chrześniaka Nikodema!