Codzienność, Rozważania

Raj utracony

dodane 23:00

Dziwny to stan, gdy nie wiesz co ze sobą począć i zadajesz sobie pytanie: o co ci właściwie chodzi człowieku? Masz co potrzeba, a jednak nie masz.

Usiłujesz zidentyfikować czego tak naprawdę ci brak, no czego? Próbujesz zrzucić ten balast i zaczynasz pisać. Pozwalasz myślom płynąć wraz z wystukiwaniem ich na klawiaturze. I myślisz o dzieciństwie, o czasach gdy chodziłaś po górach, gdy siano pachniało, gdy świeża skoszona trawa czekała na ruch grabiami. Myślisz o wietrze na szczycie gór, tym który jest zarówno straszny i łagodny. Wiatr, który rozwiewał włosy, ciepły, przyjemny, delikatnie jesienny. Wiatr, który szarpał blachą na domu, ten halny, od którego skóra cierpła ze strachu. Myślisz o radości z chodzenia po śniegu, raz sięgał po kolana, innym razem stwardniały pozwalał delikatnie stąpać bez zapadania się nogą. Myślisz i tęsknisz do gór, do tych czasów, kiedy było inaczej. Prościej? Niekoniecznie. Lepiej? Czy ja wiem. A jednak przyjemnie i wesoło, z głową pełną marzeń i radości z codzienności.

Zadajesz sobie pytanie, gdzie teraz znaleźć tą radość. Jak ci się wreszcie uda ruszyć się na pole, to sparujesz i chłoniesz całością siebie otaczającą przyrodę. Nasłuchujesz śpiewu ptaków, które tak wcześnie zwiastują odwilż. Spoglądasz na przytulone do siebie drzewa i podziwiasz. Zawieszona w próżni i czasoprzestrzeni jakby czas się zatrzymał, a jednak zmienił. Zmieniło się bardzo dużo od tego czasu, zmieniłaś się ty, zmienił się otaczający cię świat, zmienił się świat globalnie. A ty wciąż niezmiennie tęsknisz do tych gór, do tych góralskich korzeni, do tego małego drewnianego kościółka, w którym pięknie słońce świeciło przez witraż, w którym słyszałaś pastorałki i kolędy po góralsku, który drży w posadach, gdy piękne góralskie głosy odśpiewują modlitwę wiernych. A tu? No właśnie, cisza. Nie ta prawdziwa, bo przecież słyszysz dzieci, które krzyczą, a jednak cisza. Nikt nie śpiewa, nikt nie tańczy, nikt nie mówi w twoim języku. Zabrałaś ze sobą cząstkę siebie, a zostawiłaś inną tam skąd pochodzisz.

Myśli wirują w kółko i na okrągło. Zgubiłaś zupełnie sens i cel swojego istnienia. Usiłujesz osadzić siebie tu i teraz, w obecnej rzeczywistości. I w pewien sposób nie chcesz tego robić. Sprowadzona na ziemię z niebios chwilowych marzeń i wspomnień, myślisz o tym jak wygląda teraz. O tym jak wielkim wysiłkiem stały się codzienne czynności. Jak często wystawiasz nos za drzwi? Jak się uda raz w tygodniu to jest dobrze. Jak często sprzątasz? Jakie sprzątnie? Ile razy walczysz o to by wreszcie coś zrobić, by wreszcie napisać jakiś dokument i tylko gilotyna czasowa jest skuteczna, choć i to nie zawsze. Myślisz o tym, że jak skończysz pracę, to tym razem coś zrobisz w domu i nic nie robisz. Wegetacja. Myślisz o tym, że jeszcze niedawno chociaż robótki ręczne miałaś codziennie w rękach, a dziś? Dziś nie. Patrzysz na bałagan i czarujesz w myślach, żeby sam się posprzątał i tak kolejny dzień upływa. Wreszcie zastanawiasz się jak to się stało, że odkryłaś, iż obecność na Mszy św. jest ci zbędna, a wręcz męcząca. Tej samej, z której czerpałaś garściami, która odmieniała twoje dni na lepsze. I tęsknisz do tej soczystej części życia religijnego. Posucha, duchowa, fizyczna, psychiczna. Pocieszasz się myślą, że już coś cię cieszy i jeszcze masz siłę pracować (więc nie jest przecież źle, prawda?). Zastanawiasz się czy okłamałaś kilka dni temu samą siebie, że jest dobrze, że jest lepiej. I szukasz raju utraconego.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane