Prolog
Jak to się zaczęło?
dodane 2010-03-14 19:23
-O nie! Znowu jakiś cukierkowy film z cyklu „Bóg Cię kocha”! Ileż można? -pomyślałem, gdy na jednym ze spotkań młodzieżowej grupy ksiądz zaczął podpinać komputer. Na filmiku były same zdjęcia. W tle spokojna hiszpańska piosenka. Kilka ładnych widoczków, zmęczeni ludzie, fotka czyichś odcisków i ..muszelka.
-bla, bla.. Santiago, bla, średniowieczny szlak bla, bla -komentował ksiądz.
-Co do tej pory wiem o Hiszpanii? Hm.. Polscy turyści jeżdżą tam wylegiwać się na plaży, bo jest tam zdecydowanie cieplej niż u nas ...i mają torreadorów. Znam szantę „Hiszpańskie dziewczyny” i trochę wiem o Ignacym Loyoli. To by było chyba wszystko.
-bla, bla ..św Jakub, bla ..do katedry, bla, bla, bla ..ktoś chętny?
***
Tak się zaczęła przygoda z camino. Ostatecznie było nas trzech. Ksiądz Bogdan, Łukasz i ja. Do wyjazdu mieliśmy jeszcze pół roku, jednak myślami każdy wyrywał się w drogę.. Już wtedy wiedzieliśmy, że to będzie coś niepowtarzalnego. Trudno uwierzyć ile razy można oglądać jeden i ten sam filmik z cytatami o camino..
„Go without expetitations” wyrusz bez przygotowań -głosiła jedna z myśli. Nasze przygotowania ograniczyły się do minimum tj kupienia biletu, wyboru i wydrukowania trasy oraz orientacji w cenach. Początkowo planowaliśmy spotkanie organizacyjne, jednak ostatecznie nawet do niego nie doszło. W końcu nadszedł długo oczekiwany dzień i znaleźliśmy się na lotnisku.