z zamyślenia
dodane 2016-10-31 08:40
tak sobie myślę jeszcze o tych homogenderach (pisząc tak, najdalsza jestem od obrażania osób homoseksualnych, myślę tu raczej o pewnym "smoku", który został stworzony w obecnej kulturze)
kiedyś mój znajomy poszedł na paradę równości.. wziął żonę, dziecko w wózku i poszedł.. w końcu jeśli "równości" to równości..
przed Bogiem wszyscy jesteśmy równi..
w końcu "wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej" (Rz 3,23) i "choćby ktoś przestrzegał całego Prawa, a przestąpiłby jedno tylko przykazanie, ponosi winę za wszystkie" (Jk 2,10), a jedyna nasza nadzieja jest w tym, że "Bóg tak umiłował świat, że dał Swego Syna jednorodzonego, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał Swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony." (J 3,16n)
I tak sobie myślę jeszcze.. kiedy wychodzą na ulicę ludzie, żeby krzyczeć o tę równość praw.. tak naprawdę nie krzyczą o żadne prawa, a wykrzykują (mniej lub bardziej świadomie) swój ból.. ból, bo sobie nie radzą ze swoją przypadłością.. bo nie doświadczają, a może boją się utraty kruchej akceptacji, sympatii, a może miłości (także do siebie samego).. ci którzy czują się ze sobą dobrze, którzy akceptują siebie, nie muszą krzyczeć, nie mają powodu.. choć mogą pójść do towarzystwa braciom cierpiącym..
i chyba podobnie jest z wiecami, marszami w obronie krzyża, czy ojczyzny.. jeśli wierzę, wiem w co wierzę, żyję w zgodzie ze swoją wiarą, nie muszę iść krzyczeć.. Żydzi wystawili Krzyż poza obręb miasta i wierze uczniów to nie zaszkodziło.. ci co jednego dnia krzyczeli "Hosanna" innym razem krzyczeli "Ukrzyżuj!'.. byle krzyczeć.. i poczuć, że mam wpływ.
"..ale Boga nie było w wichurze" (1Krl 19,11)