parafialnie dla odmiany
dodane 2016-01-14 19:29
Od pewnego czasu geograficzność poprzeprowadzkowa sprawiła, że parafia moja inną jest niżeli ówcześniej. I jakoś tak odkrywam na nowo wciąż i wciąż, że parafia to jednak jak matka jest.. jaka by nie była, jest ta jedna, ukochana i moja. I można do ciotek różnych chodzić, bliższą i dalszą rodzinę odwiedzać, dzieci uczyć, mądrość zdobywać, duszę oczyszczać.. ale jednak to ona jedna pozostanie matką..
I tak wpadam do tej matki mojej i wpadam.. ludzi drażnię, bo "co za cham czapki nie zdejmuje".. i przesuwać się w ławkach muszą, bo "stanie taki i już nic nie widać".. znajomych spotykam, bo się okazuje, że wioska moja mała jest i ludzie których z innych parafyj znałam do tej faktycznie należą.. i nawet dziś nawiedził nas proboszcz mój były a ukochany, Tadeusz P. niejaki..
i tylko zastanawiam się z bólem serca, czy jest jakiś błąd liturgiczny, z tych poważniejszych nawet.. których ci księża moi darowani (a i organiści - ale tu wybaczyć łatwiej) popełnić nie potrafią..