wiem. znów. ale ten temat do mnie wraca ciągle.
Tym razem pominę kwestię mocy błogosławieństwa - jest przepotężna, zdolna góry przenosić, lub rozpędzoną górę zatrzymać.. ale wczoraj, tak walentynkowo-wielkopostnie przyszła do mnie myśl nad samym słowem

błogo-sławić
błogo - miło, rozkosznie, w sposób dający przyjemność
sławić - głosić czyjąś sławę, wychwalać czyjeś dokonania, opiewać, chwalić
tyle SJP

jeśli odniesiemy te słowa do Boga.. jeśli będziemy błogosławić Boga.. sprawa jest prosta.. naprawdę jest za co! a jeśli patrzeć przy tym na Niego, w Niego a nie na siebie i co by się tu jeszcze chciało - naprawdę daje to niesamowitą przyjemność, radość, wprost szczęście.

ale..
gdy kapłan, przyjaciel, rodzic wypowiada słowa "niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec, Syn i Duch Święty.." to Trójca Święta.. Bóg.. Absolutny, Przekraczający, Wszechpotężny Ojciec, Jego Syn i Ich Duch.. z rozkoszą (boską, więc nieogarnialną!) sławią Ciebie..

Oni.. Bóg.. Ciebie...
i mają za co..

"Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła." (Ps 139,14)

 

PS.  nie wierzysz? poproś jakiegoś (najlepiej wierzącego) kapłana, żeby Ci pobłogosławił.. powtórz prośbę po kilku dniach, lub zaraz następnego.. powtarzaj tak często jak się da.. a najlepiej sam/a zacznij błogosławić innych - w krótkim czasie zmieni się bardzo dużo.

PS2. lojalnie uprzedzam - to uzależnia! W całkowitej wolności.. ale potem naprawdę trudno przeżyć dzień bez..
 

Więc niech Was błogosławi Dobry Wszechmogący Bóg w Świętej Trójcy Jedyny i niech Was obdarzy Pokojem i wiarą i serduchem otwartym by przyjąć Jego niewiarygodną Miłość :)