jeszcze Maryjnie..
dodane 2012-08-27 09:56
dzisiaj poniedziałek.. radosne tajemnice różańca..
Tajemnica druga - nawiedzenie św. Elżbiety
nie będę kwestionować nauki mądrzejszych od siebie, że Maryja napełniona Duchem Świętym, nosząca w swoim ciele Bożego Syna (póki co, w postaci maleńkiej Galaretki (jak bardzo pokorny jest Bóg!)) chciała Go nieść wszystkim.. chciała się Nim dzielić, czy nie wiadomo co jeszcze..
Ale wydaje mi się, że w ten sposób pomija się jedną z ważniejszych i piękniejszych cech Maryi - zwyczajność..
wydaje mi się, że powodem (jednym z..) dla którego Maryja poleciała do Elżbiety nie była (jak wielu uparcie zdaje się twierdzić) jej chęć niesienia pomocy ciężarnej kuzynce.. jasne, szósty miesiąc to już najwyższy czas, żeby zacząć szyć te wszystkie ciuszki, śpioszki, czy inne pampersy - nie wiem jak wyglądał wtedy przemysł włókienniczy, ale podejrzewam, że zajmował trochę czasu..
ale moim zdaniem główny powód był inny..
zwyczajna nastolatka.. niedawno poślubiona starszemu od siebie mężczyźnie.. w widzeniu widzi Anioła, który oznajmia Jej - poczęło się w Tobie Dziecko.. z Ducha Świętego..
chwila podniosła, choć nie bez trzeźwego rozumu.. ale "odszedł od Niej Anioł", po pierwszych emocjach przychodzą wątpliwości.. rozpatrywanie ze wszystkich stron co On powiedział.. co mógł mieć na myśli.. ale jak to? ale z Ducha? ale czy to już? o rajku Józef.. jak powiem rodzicom? co teraz będzie..? a może to był tylko sen..? - a z drugiej strony radość.. Radość niesamowita.. spełniają się obietnice.. te wszystkie obietnice o których słyszała od dziecka w haggadach opowiadanych na Pesach.. na dobranoc.. przy różnych innych okazjach.. Radość jaka towarzyszy człowiekowi w którym jest Jezus.. który napełniony jest Duchem Świętym..
"krewna twoja Elżbieta poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu, ta która uchodzi za niepłodną.."
Ona też..
pójść zobaczyć.. bo jeśli Elżbieta jest w ciąży.. to znaczy, że to nie majaki.. nie sen.. ale naprawdę to był Anioł.. i to wszystko jest prawdziwe...
i myślę, że też chęć podzielenia się tym co się stało z kimś kto zrozumie.. kto nie spojrzy na Nią jak na dziecko (a może ladacznice?), które pod wpływem emocji poszło za instynktem a teraz syndromem wyparcia dopatruje się w wybrańcu "anioła".. ale ktoś kogo Boża łaska dotknęła podobnie.. z kim można spokojnie porozmawiać o tym co dalej.. o znaczeniu chwil tak doniosłych.. o Józefie, Rodzicach, proroctwach.. i pomilczeć w szczęśliwej Komunii w Duchu Świętym.. dwóch kobiecych serc...
Nie wiem.. tak to widzę.. strasznie nie lubię robienia z Maryi (i ogólnie ze świętych) lukierkowych obrazków, na które nawet można spojrzeć, ale rozsmakować się już ciężko, bo mdłości murowane..
w życiu Bożym właśnie zwyczajność jest zarąbista.. wszystkie barwy, a nie tylko słodka różowo-błękitność z elementami biało-złotego napuszenia..
kto by to zdzierżył na dłuższą metę?