w gąszczu codzienności

Pucu pucu chlastu chlastu

dodane 12:06

Kończymy!

Zupełnie nie przypuszczałam, że porządki w mieszkaniu dziadka zabiorą nam tyle czasu. Najgorsze są papiery - każdy trzeba wziąć do ręki, przeglądnąć i podjąć jakąś decyzję. A tego są niekończące się teczki. Kiedy już myśleliśmy, że je wykończyliśmy [a dokładnie Michał o 1.30 w nocy], znaleźliśmy całą stertę w szafce za ubraniami. Dokumentacja filatelistyczna. A jeszcze potem pół metra teczek w szafie w przedpokoju pod płaszczami. Te z kolei to teczki dotyczące obozu - zdecydowanie najgorsze, bo zupełnie nie wiadomo, co z nimi robić.

Najłatwiejsze są ubrania - wystarczy wyprać, a potem już z górki, bo znaleźliśmy jakąś fundację, która nawet po to przyjeżdża. Pierwszą porcję wzięli jakiś czas temu, ale uzbierało się jeszcze sporo.

Gorzej ze wszystkim innym. Ja większość rupieci wrzucałabym do kosza. Ale nie mój brat. On najpierw myśli, kto by to mógł chcieć i chodzi ode mnie do Diany i nas namawia. Jak to dobrze, że wyjeżdżam! Potem pyta, czy mama by nie łyknęła. Potem zastanawia się, czy pójdzie na Allegro za złotówkę. I bynajmniej nie chodzi mu o to, żeby zarobić, ale żeby się komuś przydało :) A jak już jest bardzo źle, to i tak nie wrzuca do kosza, ale do pudła, które wystawi obok śmietnika, bo może komuś jednak się do czegoś nada. Doceniam to. Ale jednocześnie zajmuje tyle czasu, że mnie skręca ;)

Wszystkie rzeczy z przeznaczeniem na Allegro oraz te, które musimy zostawić, jadą oczywiście do niego. Ja wszak wyjeżdżam. Na razie stanęło na tym, że Michał wynajmie piwnicę od sąsiadów na to wszystko :D Niektóre stoją puste - pewnie te, gdzie mieszkania są wynajmowane studentom.

Zostały nam jeszcze książki. Tysiące. Najpierw mama - ale w trzy dni przeglądnęła zaledwie ułamek. My z Dianą spisujemy resztę, bo część łykną antykwariaty. Co zrobimy z resztą jeszcze nie wiadomo. A trzeba coś zrobić czym prędzej, bo dopóki się ich nie pozbędziemy, nie możemy malować. A malować trzeba, bo już jest wynajęte i studenci pewnie będą chcieli się wprowadzać...

Chwilowo mam dzień wolnego, bo zepsuło się auto. A właśnie nadszedł czas na wywiezienie wszystkiego, co się da. Auto zepsuło się konkretnie i Michał z Żywca do Krakowa przyjechał na dwójce - ani razu się nie zatrzymując. Na szczęście jechał w nocy, bo na wszystkich światłach przejeżdżał na czerwonym :D

Mechanika ma w Dębicy - Diana dziś w nocy podjęła próbę dojechania tam, ale niestety musiała zatrzymać się na jednym rondzie jeszcze w Krakowie. Już z niego nie ruszyła. Więc nie dość, że nie wiadomo, co zrobić z autem [już raz jechali na lawecie do rzeczonej Dębicy; ich kieszenie boleśnie to wspominają do dziś], to jeszcze jesteśmy uziemieni z pracami. Plus jest taki, że mam dziś wolne i chyba pójdę wreszcie na rower ;)

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024

Ostatnio dodane