w gąszczu codzienności
Listy z aresztu
dodane 2008-08-25 15:13
Porządków u dziadka ciąg dalszy. Tym razem trafiłam na teczkę-skarb. Listy od Taty z aresztu.
To tylko te do dziadka, resztę ma gdzieś mama. Ale i tak już coś... Miałam wtedy kilka lat i właściwie nie pamiętam nieobecności taty. Miała trwać trzy lata, ale jakimś cudem go uniewinnili czy jakoś tak i wyszedł po pół roku. To, co zostało mi w pamięci, to rewizja u nas w mieszkaniu, paczki z zagranicy i jedna wizyta w areszcie [rodzice rozmawiali, a my z bratem wcinaliśmy w kąciku gumy Maomam z tychże paczek]. Ale z listów taty wynika, że bardzo przeżywałam jego nieobecność. Wygląda na to, że już wtedy był dla mnie najmądrzejszy, najlepszy i najważniejszy na świecie ;)
Drugi obraz to obraz aresztu. Tacie zmieniali cele raz za razem - czasem było komfortowo trzyosobowo, a czasem i w szesnaście osób na podłodze. Z tego wszyscy nie dość, że kryminalni, to jeszcze palący... Tata próbował czytać książki zawodowe [mamie udało się uzyskać na nie pozwolenie, ale na te do angielskiego już nie], ale chyba był dosyć rozchwiany i niezbyt mu to szło. Nie dość, że jakby nie było, siedział, martwił się o nas, martwił się o swoją przyszłość, to chyba musiał jeszcze przemyśleć linię obrony. Z listów wynika, że do końca był pewien, że go skażą. Na szczęście, nie skazali... Chyba by nie wytrzymał bez pomidorów ;) Karmili podobno nieźle, ale o owocach i warzywach nikt nie słyszał. A w kantynie dało się kupić jedynie cebulę :D Tak więc prosił, żeby w paczkach przysyłać mu dwa kilogramy jabłek i kilogram pomidorów.
Trzeci obraz to jego niepokój o nas. Mama nie pracowała, wychowywała nas w domu. Z tego, co wyczytałam, z wysłaniem mnie do przedszkola nie byłoby żadnych problemów. O ile by się znalazło przedszkole ;) Ale ja sama byłam już w miarę samodzielna, bystra i wygląda na to, że już wtedy szybko się aklimatyzowałam. Za to mój brat na pewno do żłobka się nie nadawał. Do dziś pamiętam, co się działo, jak w końcu poszedł do przedszkola :D :D :D Więc tata próbował namówić dziadka, żeby podzielił się z babcią dyżurami przy Michale, ale chyba mu nie szło. I żeby zabierał mnie do wesołego miasteczka :D Co być może poszło mu lepiej, bo rzeczywiście kojarzą mi się jakieś karuzele nie z tatą ;)
A czwarty obraz to obraz naszej rodziny, wzajemnych relacji i czasem podchodów, żeby kogoś do czegoś przekonać. Oraz mojego podobieństwa do rodziców - wtedy byli niewiele starsi...