w gąszczu codzienności
Wilcze zadziwienia
dodane 2008-07-09 22:55
Mój brat przysłał mi zdjęcia z ostatniej Wielkanocy. Jeju, dziadek wygląda strasznie; myśmy sobie nie zdawali sprawy, jak się zmienił przez te kilka [a może kilkanaście?] miesięcy. Pamiętamy go z wcześniejszych czasów i aż trudno uwierzyć, że tak wyglądał pod koniec. Może kiedyś wkleję te zdjęcia, teraz jeszcze jest dla mnie za wcześnie...
A jednocześnie zadziwia mnie, jak z czasem przesiewają się wspomnienia. Teraz ze śmiechem wspominam niekończące się dyskusje na temat dwóch Michałów, z których jeden był Krzysiem, ale zmieniliśmy mu imię, czy te o tym, że ktoś podmienił całe mieszkanie i jaki w tym miał interes. Uśmiecham się na wspomnienie prób wyjścia z łóżka, koniaczku pitego przez rurkę [jest zdjęcie!], szukania niepołkniętych lekarstw pod językiem, a nawet [aczkolwiek nadal słabo ;) ] pełnej pieluchy latającej po pokoju.
To niesamowite, że tak łatwo zapomnieć całą trudną resztę i móc się cieszyć nawet tym, co wtedy raczej mało śmieszyło ;)
No, a ja się cieszę jeszcze czym innym. Wzięłam sobie Mikołajka po francusku, co to go kiedyś pożyczyłam, ale raczej średnio mi szło. Wiedziałam, o czym jest, ale zanim przebrnęłam przez dowolne zdanie, zapominałam już, co było na jego początku [ale nie myślcie sobie o mnie bardzo źle - Mikołajek ma zdania na cały akapit zazwyczaj :P ]. To "kiedyś" to był jeszcze początek maja. A teraz czytam jak po polsku. No, nie rozumiem średnio dwóch słów na stronę, ale to raczej bez różnicy :D Szkoda tylko, że nie wiem, skąd taki postęp, bo kontynuowałabym tę metodę. A później opatentowała czy coś, bo normalnie to jest niemożliwe :D
Ja oczywiście wiem, że Mikołajek to żadna wielka i skomplikowana literatura. No ale mimo wszystko postęp jest konkretny. A w tle czytam jeszcze Harrego Pottera, z którego rozumiem nieco mniej, ale również idzie w miarę gładko. Tylko Francuzi oczywiście pozmieniali wszystkie nazwy - od Hogwartu począwszy :D Ja ich normalnie uwielbiam - to się nazywa mieć styl :D:D:D