przez piaski pustyni
Wilcza piramida żywieniowa
dodane 2008-02-20 17:12
No to dwa tygodnie Postu za nami. Dwa tygodnie wcielania w życie postanowień i dwa tygodnie codziennego przyglądania się ich realizacji. Dwa tygodnie to chyba czas, po którym można zweryfikować ich sensowność. Oraz wykonalność.
Te niewykonalne udało mi się odrzucić na samym wstępie [no, niektóre z pewnym żalem, bo fajnie by było przecież tak od razu być świętą i doskonałą...], pozostała więc do rozpatrzenia sensowność. Przyznam, że im dłużej z jednym się męczę, tym głupsze mi się wydaje, ale mój spowiednik jakoś się w tym punkcie ze mną nie zgadza i nawet rozważał pożyczenie go sobie. No to zaprę się czterema łapami, a co! ;)
Gorzej, że w tym początkowym wirze racjonalności i powstrzymywania się od porywania się z motyką na słońce - tak tak, coś takiego też powinno być moim postanowieniem wielkopostnym :D - chyba nieco przesadziłam. To znaczy zrezygnowałam z rzeczy najważniej. Bo wymaga więcej zachodu, dodatkowej godziny dziennie, czyli pewnie wcześniejszego wstawania, a jednocześnie wyspania, bo inaczej nic z tego nie ma. Czyli, wilku rozchasany, wracamy na pastwiska lectio divina. Obawiam się, że u podstaw wilczej piramidy żywieniowej leży Eucharystia, lectio i rachunek sumienia - i że inaczej dnia zbilansować się nie da. Głodówki i diety odpadają; kuchnia śródziemnomorska również.