w gąszczu codzienności
Nasza chora służba zdrowia
dodane 2007-12-19 18:48
Kiedy w poniedziałek dzwoniłam po pogotowie, to dlatego, że dziadka od trzech dni bolały plecy. Wiem, że brzmi średnio przekonująco, ale bolały go tak, że nie był w stanie się ruszyć - nawet w momencie, kiedy jego pozycja groziła uduszeniem. Ja w każdym razie w życiu nie widziałam nikogo, kogo by coś tak bolało. A ile panadolu można zjadać - szczególnie, jeśli przestaje pomagać? Zmiana pozycji choćby o dwa centymetry była niemożliwa. I nie dość, że nie mogłam na to patrzeć, to jeszcze nie wiedziałam, co robić. Oczywiście ani dyspozytor, ani lekarz się nie przejęli [trochę się nie dziwię, ból pleców to średni argument], ale do szpitala pojechał dlatego, że przeszliśmy do tematu serca i rzeczywiście okazało się, że ma migotanie przedsionków.
Tak więc dzwoniłam ze względu na plecy, do szpitala przyjęli go na serce, a leczą na... zapalenie płuc.
I może by to i było śmieszne, gdyby nie to, że po pierwsze zapalenie płuc w wieku 88 lat nie jest ani trochę śmieszne [nawet "lekkie"; a dla mnie to w ogóle bezobjawowe - czy zapalenie płuc może być bezobjawowe?], a po drugie tymi plecami nikt się tam nie przejmuje. Mam ochotę stanąć, wrzasnąć i kimś solidnie potrząsnąć. Po prostu na hasło "plecy" wszyscy głuchną. Serio. Głuchną, choć widzą, że nawet przy podniesieniu łóżka o jeden szczebelek dziadek się robi czerwony i ma łzy w oczach. Facet, o którym wiele można powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest miękki. Mało kto przeżył 4 lata w obozie...
Rok temu wyciągaliśmy na gwałtu rety z tego szpitala Tatę. Gdyby nie my, najpierw nikt by nie zauważył, że przestał oddychać [w końcu kto by przypuszczał, że nieprzytomny człowiek może przestać oddychać, prawda?], a później wysiadłoby mu serce [w nocy kardiolog nie przyjdzie, bo przecież śpi!]. Tatę przenieśliśmy - na własne ryzyko, jak nam przypominano na każdym kroku - do innego szpitala, gdzie dostał jeszcze tydzień życia. Tydzień walki całego personelu o jego życie i prawo do śmierci w ludzkich warunkach. A my razem z nim.
W ten sposób wiem, że w jednym mieście mogą znajdować się szpitale zarówno w standardzie z połowy ubiegłego wieku, jak i te na poziomie szpitali zachodnich. Lub, jeśli ktoś woli, Leśnej Góry ;) A zawsze myślałam, że to tylko serial...
Myślę, że zbliża się moment, w którym trzeba będzie podjąć jakąś decyzję w kwestii dziadka. Manewr z tamtego roku prawdopodobnie odpada, więc pozostaje nam szpital prywatny. Tyle że to może nie być przyjemność na kieszeń przeciętnego obywatela, prawda?
Bo jak się nic nie zmieni, to albo im się tam poryczę z bezsilności, albo zrobię scenę. No.
Czy od zapalenia płuc mogą boleć plecy?