wilcze wędrowanie
koniec świata
dodane 2007-08-04 10:02
Plany oczywiście zdążyły się pozmieniać. Na jeszcze bardziej szalone. Otóż zostałam wyciągnięta na pielgrzymkę dominikańską. To znaczy na jeden dzień, ale dalej w to nie wierzę. No cóż, żałować nie żałuję [nawet tego, że miały być ploty, a nie było, bo Braciszek całą drogę spowiadał], ale powtarzać doświadczenia nie zamierzam. Jakby to rzec... nie moje klimaty. Niby cisza, a jednak każdy gada. Niby różaniec, ale z przodu dochodzą nieszpory poprzedniej grupy, ze środka modlitwa po duńsku, a całość [część bolesna] w podkładzie wesołego "Alleluja, Alleluja, Alleluja, Alleluja! Niech zabrzmi chwała Panu w niebiosach!" grupy idącej za nami.
Poznałam za to fajnego Erica rodem z Danii, który to za punkt honoru obrał sobie zabawianie mnie konwersacją. Co prawda udało mi się uniknąć "oui" oraz wszelkich innych obcojęzycznych wstawek, ale jednak widzę różnicę pomiędzy pielgrzymowaniem w ciszy a angielskojęzyczną rozmową o tym, czy niedźwiedzie w polskich Tatrach są niebezpieczne, co powinno się z nimi robić i jakże to sympatycznie, że była wśród nich również moja imienniczka ;) Tak więc część energii wykorzystywałam na sprytne lawirowanie pomiędzy pielgrzymami w poszukiwaniu względnego spokoju. Ale i tak nie żałuję.
Jeśli ktoś jest jednak ciekaw, czy koniec świata się zbliża, to proponuję mu przeglądnięcie Apokalipsy pod kątem udziału wilków w pielgrzymkach. Jest to jedna z ostatnich rzeczy, które do tej pory mogłam sobie wyobrazić. A ubogą wyobraźnią nie grzeszę ;)