wilcze wędrowanie, w gąszczu codzienności
To już przegięcie...
dodane 2007-07-09 17:53
Odliczam godziny do wyjazdu i z paniczną wręcz nerwowością przeglądam trzy książki do francuskiego równolegle, szukając istotnych informacji na wyrywki. Do tej pory nad większością francuskich dziwactw przechodziłam ze stoickim wręcz spokojem, stwierdzając, że już za późno, żeby wspominać im o istnieniu czegoś takiego jak logika i zdrowy rozsądek. Oraz że mądrzejszy ustępuje. Osoby, które przyczyniły się do powstania tego wyszukanego języka, były albo pijane, albo złośliwe - i na pewno świetnie się bawiły.
Jednak przed chwilą natknęłam się [a raczej rozbiłam sobie wilczy nos] o jakiś subjonctif. Tryb oznajmujący, rozkazujący i warunkowy im nie wystarcza. Wszak każdy szanujący się język te tryby posiada, a trzeba być oryginalnym, nie? No to sobie Francuzi wymyślili tryb nr 4. Co gorsza, powiązali go z kluczowymi zwrotami, więc jak bardzo by nie kluczyć, i tak się na niego wpadnie. Jedynym pocieszeniem jest to, że dawniej występował w czterech czasach, ale widać współczynnik IQ w narodzie francuskim rośnie, w wyniku czego z używania dwóch z nich zrezygnowali. Czyli zostały dwa. Co oznacza wkuwanie kolejnych tematów [już mi się palce kończą przy liczeniu tematów, jakie może mieć jeden biedny czasownik] i kolejnych końcówek. Co gorsza, na ogół wymawia się je wszystkie podobnie, tylko pisze całkiem inaczej, więc nie mam pojęcia, jak ze słuchu można odróżnić te wszystkie czasy, tryby i osoby. Pojęcia nie miałam jeszcze przed odkryciem nieszczęsnego subjonctifu, a teraz zabrali mi coś, czego i tak już dawno nie miałam.
Osobiście uważam to za świństwo, no!