w gąszczu codzienności

Nocne przygody cz.2

dodane 18:27

Ja chyba powinnam jednak spać już o 23. Moje życie byłoby zdecydowanie spokojniejsze...

Wczoraj zresztą starałam się nie przekroczyć za bardzo tej godziny, bo dziś o 6 wstawałam na Mszę. No ale z moich starań wyszło tyle, że o 23 ostatnim wysiłkiem woli zwlokłam się od kompa. Trzy kwadranse później w piżamce i z całkiem mokrą głową opuszczałam łazienkę. A że za oknami coś podejrzanie błyskało [i nie były to sztuczne ognie pod Wawelem,bo te skończyły się trochę wcześniej], podeszłam do okna sprawdzić, czy bardzo leje. Owszem, bardzo lało. Co więcej, na przystanku pod moimi oknami, po drugiej stronie ulicy, leżał człowiek. Na chodniku. Niby pod wiatą, ale już zaczynało podciekać. Co jakiś czas ktoś przechodził - mniej lub bardziej się zataczając - ale reakcji zero.

Co miałam robić? No właśnie - było tuż przed północą i naprawdę nie wiedziałam, co mam robić... W końcu przebrałam się w dżinsy, narzuciłam goretexa [choć głowa nie mogła mi już bardziej zmoknąć], wzięłam w kieszeń komórkę i wyszłam obadać sprawę.

Moje przypuszczenia się potwierdziły - facet był pijany i smacznie sobie spał. To znaczy oddychał i nie reagował na moje zaczepki, więc chyba spał, nie? Niby to dobrze, ale i źle. Bo dalej nie wiedziałam, co mam robić. Gdyby nie był pijany, sprawa byłaby bardziej jasna. W końcu zaryzykowałam zrobienie z siebie blond idiotki [pod kapturem i tak nie widać ;) ] i zadzwoniłam na policję. Znaczy na 112, ale i tak policja odebrała. Chociaż tyle, że pan mnie nie wyśmiał. Co więcej, jego pełne zdumienia "I specjalnie wyszła pani z domu, żeby to sprawdzić??????" trochę mnie podniosło na duchu. Choć może byc i tak, że jestem podwójnie głupia - raz, że wyszłam, dwa, że zdecydowałam się gdziekolwiek dzwonić...

Miły pan powiedział, jak sprawdzić, czy naprawdę facet żyje [widocznie oddychanie nie jest wystarczającym dowodem :D ] i kazał mi wbijać mu palec gdzieś za ucho. Podobno jak bardzo nie byłby pijany, to się poruszy. Co prawda trochę się obawiałam, że jak już się poruszy, to mi zrobi krzywdę, ale najwyraźniej wolał spać.

Wspomniany miły pan obiecał, że przyjadą i że nie muszę na nich czekać. Mimo wszystko jeszcze z kwadrans postałam - głównie z zamiarem uspokajania kolejnych przechodniów, że nic się nie dzieje. Zamiar zbyteczny, bo nikt z przechodzących się nie zainteresował.

Potem mi się znudziło, więc wróciłam do domu obserwować rozwój wypadków przez okno. Panowie przyjechali, po jakimś czasie udało im się nawet delikwenta postawić na nogi, a po kolejnym namówili go do zajęcia miejsca w radiowozie. I pojechali.

A ja myślę, że narobiłam problemów sobie [w końcu naprawdę wstawałam o szóstej], panom z policji i przede wszystkim temu gościowi. Będzie bulił za nockę w luksusowym hotelu zwanym izbą wytrzeźwień... A tam za uchem był nawet sympatyczny ;)

I mimo tego, że tak myślę, następnym razem znów zejdę, bo przecież nigdy nic nie wiadomo... A jak będzie pijany, to znów zadzwonię, bo wcale nie jestem przekonana, że chodnik nocą w czasie burzy jest najzdrowszym miejscem do spania...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 02.11.2024

Ostatnio dodane