w gąszczu codzienności
żabojadzki ;)
dodane 2007-06-08 00:47
Muszę do połowy lipca nauczyć się francuskiego - ile się uda. Wersja minimum to sprawne czytanie. Jednak mój optymizm został szybko zmiażdżony przez liaisony, kolejne wyjątki i zupełnie niewymawialne kombinacje liter. Nie mówiąc o tym, że zupełnie nie rozumiem, kiedy ci Francuzi oddychają, skoro wszystko ze wszystkim się łączy... Na razie metodę mam taką: biorę głęboki wdech wtedy, kiedy obmyślam strategię przeskoczenia kolejnego okropnego zdania, a potem połykam wszystko, co się da, wstawiając jedynie ą i ę tam, gdzie coś być już musi - i jakoś idzie...
Oczywiście okazuje się, że bezmyślne czytanie nie wchodzi w grę, bo w zależności od tego, z jaką częścią mowy mamy do czynienia, tak będziemy toto czytać. Już wiem, że trzeba odróżniać czasowniki - oczywiście w celu połknięcia wszystkich [no, prawie] możliwych końcówek. Choć biorąc pod uwagę moją metodę, być może nie jest to takie konieczne :D
A przy okazji odkryłam, że Francuzi to jednak lud pierwotny, co widać w sposobie ich liczenia. Jak jest 76? Ano 60 i 16! A 80? 4 razy po 20! I pomyśleć, że to Indianie mieszkają w rezerwatach ;)