w gąszczu codzienności
śródświątecznie
dodane 2006-12-25 02:48
Miał być komentarz do komentarza niebieskiego przy poprzedniej notce, ale nie dość, że się rozwlekło, to zaczynało się od tekstu z tych, których osobiście nie znoszę, więc zamiast komentarza będzie notka.
Dla mnie Święta to od jakiegoś czasu głównie przerost formy nad treścią. Kiedy w szale gotowania, pieczenia, sprzątania, zakupowania i ogólnego krzątania się człowiek gubi to, co najważniejsze. Albo jest na najlepszej drodze do zgubienia...
Nie muszę mieć dwunastu potraw na stole. Nie muszę mieć trzech rodzajów ryby, przeróżnych pierogów i góry ciast. Kiedyś jadłam makaron zasmażany z jajkiem i serem - bo nie dość, że miałam na niego ochotę, to jeszcze zostało mi czasu i siły na całkiem inne sprawy. A do kolacji wigilijnej nie siadałam słaniając się ze zmęczenia po dwóch dobach spędzonych w kuchni. Siadałam za to przy prawdziwych świecach, prawdziwym ogniu, prawdziwej zaśnieżonej choince, z prawdziwymi gwiazdami nad prawdziwym śniegiem w prawdziwych górach i - przede wszystkim - z prawdziwym spokojem.
Więc chciałabym, aby to świąteczne zwalnianie było naprawdę zwalnianiem, a nie tylko zmianą miejsca pracy i nerwowymi obawami, że znów się nie zdąży. No, chciałabym jeszcze kilka innych rzeczy, ale to już było...